Nietypową przejażdżkę z Mańkowic do Nysy zafundował sobie kot, który znalazł ciepłe schronienie między zderzakiem a chłodnicą samochodu. Właścicielka dopiero w Nysie przy ul. Ściegiennego zorientowała się, że wiezie pasażera na gapę.
– Kot był cały i zdrowy, tylko nieco zaklinowany i nie mógł się wydostać – mówi młodszy inspektor Adam Pawlików z nyskiej straży miejskiej, której patrol dzisiaj rano wezwany został na ratunek zwierzęciu. - Kot przebył kawałek drogi z wioski do Nysy. Gdy kobieta podeszła do samochodu usłyszała miauczenie, stąd nastąpiła cała akcja. Kot znajdował się między zderzakiem a chłodnicą, był tam uwięziony. Podjęliśmy szybką interwencję, odkręciliśmy przedni zderzak, wyciągnęliśmy kota, nic mu się nie stało.
- Nie wiemy, jak tam wszedł - tłumaczy mł. inspektor Waldemar Wolański z nyskiej straży. - Od spodu jest osłona silnika, zderzak, dość dobrze zabudowana komora silnika. Wyjście dla niego było niemożliwe.
Jak relacjonują strażnicy, kot był przerażony. W trakcie akcji uwalniania zwierzę momentami było agresywne. - Związane to było po prostu ze stresem - dodaje Adam Pawlików.
Funkcjonariusze straży miejskiej przypominają, by w mroźne dni częściej sprawdzać schowki i zaglądać pod maskę samochodu, ponieważ często właśnie tam zwierzęta robią sobie przytulne legowiska.