Poseł PO Tadeusz Jarmuziewicz przekonywał, że obecność w Opolu Stanisława Huskowskiego, wiceministra administracji i eurokandydata, wynikała nie z kampanii wyborczej, ale - ministerialnych obowiązków.
Jarmuziewicz dodał jednak, że bardzo niemrawa kampania może zaowocować wyjątkowo niską frekwencją.
Poseł Adam Kępiński z SLD też obawia się niskiej frekwencji.
- Pamiętajmy jednak, że tu żaden głos się nie marnuje, bo każdy decyduje o podziale mandatów między partie - dodaje Kępiński.
Małgorzata Wilkos z Solidarnej Polski krytykuje uprawianie kampanii na wałach.
Także Artur Widłak z Twojego Ruchu (i kandydat tej partii w eurowyborach) jest zdania, że politycy - zwłaszcza ci ze szczebla rządowego - mają inne zadania.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Jerzy Żyżyński uważa, że na frekwencję może wpłynąć taki a nie inny podział okręgów.
Ryszard Galla, poseł Mniejszości Niemieckiej, mówi, że opolscy Niemcy nie mają w tych wyborach kandydata, ale to nie znaczy, że nie zależy im na wyniku.
Przypomnijmy: eurowybory w następną niedzielę 25 maja. Podział mandatów między okręgi jest uzależniony od frekwencji: po wyborach w 2004 roku w okręgu opolsko-dolnośląskim było 7 posłów, w 2009 - już tylko 5.
Oprac: MŚ