- To nieprawda, że Solidarność chce zniechęcać do wyborów, odwiedziłem tę stronę i nie podzielam tej opinii - uważa Andrzej Butra z PSL.
- Nie mam nic przeciwko informowaniu wyborców, ale nie podoba mi się forma tej kampanii czyli billboardy z zasłoniętymi twarzami polityków, tak jak zasłania się twarze przestępców - powiedział Szymon Ogłaza z PO.
- Ta kampania społeczna Solidarności to efekt tego, że w polskiej polityce mamy problem z brakiem szacunku wybieranych wobec wybierających - uważa z kolei Józef Kotyś z Mniejszości Niemieckiej.
Jako przykład wprowadzania w błąd społeczeństwa Kotyś podał regulacje dotyczące obowiązku szkolnego dla 6-latków.
- Nasi posłowie nie mają problemu z głosowaniem w zgodzie z własnymi poglądami, a nie tak jak każe partia - przekonywał Marcin Rol z Solidarnej Polski.
- Ta kampania to efekt ignorowania Polaków przez rządzących i popieramy ją pełnym sercem - argumentował Arkadiusz Szymański z PiS.
- Na stronie internetowej pokazano głosowania nad ustawami, które przepychano w Sejmie na siłę i kolanem, obywatele mają prawo o tym wiedzieć - dodał Andrzej Mazur z SLD.
- Ta kampania jako idea jest bardzo dobra - twierdzi Artur Widłak z Twojego Ruchu. Jego zdaniem jednak Solidarność wyszła poza granice przeznaczone dla związku zawodowego.
Zdaniem Widłaka, taka akcja ilustrująca głosowanie poszczególnych posłów powinna być prowadzona cały czas, a nie tylko przed wyborami.
Krzysztof Rapp (oprac.)