Na czym polega ten sukces, który wygląda przecież na personalną porażkę? Ano na tym, wywodził nasz gość, że dzięki temu opolskie struktury SLD dostały dwa miejsca w pierwszej trójce kandydatów. A to byłoby niemożliwe, gdyby nie fakt, że zamiast Woźniaka wystawiono kobietę - byłą senator Apolonię Klepacz.
- To naprawdę była moja autorska decyzja - podkreślał kilkakrotnie Woźniak. - Leszek Miller wyraźnie dał do zrozumienia, że rolą szefa partii w regionie jest przygotowanie wyborów samorządowych i parlamentarnych. I na tym się teraz skupię.
Czy kryje się za tym polityczna kalkulacja? Bo można sobie wyobrazić taki scenariusz: poseł Adam Kępiński trafia do Brukseli, poseł Tomasz Garbowski przenosi się do opolskiego Ratusza i tym samym zwalnia się miejsce na Wiejskiej, które zajmuje oczywiście lokalny baron SLD, naturalna jedynka na liście.
- Aż tak daleko w przód myślami nie wybiegam - bagatelizuje te spekulacje Woźniak. - Ale przyznaję: naturalnym pierwszym kandydatem na liście do Sejmu jest lider partii w okręgu.
Pytanie oczywiście, kto będzie tym liderem przed wyborami. 15 lutego odbędzie się w Opolu konwencja wojewódzka SLD, na której Woźniak musi dostać absolutorium. Czy dostanie?
- Zobaczymy - mówi. - Za mną dwa lata ciężkiej pracy, pracy u podstaw, wiele wyjazdów w teren, właściwie odwiedziłem chyba wszystkie koła.
Takie objazdy, jak pokazuje historia opolskiego SLD, mają jeszcze jeden cel - służą kaptowaniu stronników. W efekcie tych zabiegów mamy potem zaskakujące wyniki partyjnych wyborów. Zaczęło się od tego, że Andrzej Namysło nieoczekiwanie pokonał Jerzego Szteligę (uważanego za barona nie do ruszenia), by już po paru latach przegrać z Tomaszem Garbowskim, który z kolei dwa lata temu bardzo nieoczekiwanie przegrał z Piotrem Woźniakiem. Czas na rewanż?
Posłuchajcie: