- Za każdym razem przygotowujemy wegetariański posiłek z dostępnych warzyw - mówi Szymon Tomanik z kolektywu "Jedzenie Zamiast Bomb". - Zazwyczaj sezon kończyliśmy na wiosnę, bo skupialiśmy się na tym, żeby wydawać gorące posiłki jak jest najzimniej, ale zapotrzebowanie na jedzenie jest cały czas. Okazuje się, że nawet w cieplejsze dni jest większe. Teraz działam,y dopóki dajemy radę. Kilka osób od nas było też na granicy bezpośrednio i widzieliśmy, że ta pomoc będzie potrzeba rzeczywiście.

- My gotujemy dla wszystkich m.in. dla osób pokrzywdzonych wojną, ale i dla osób w potrzebie. Musieliśmy pozyskać dodatkowy termos, bo ludzi, którzy na nas czekają przybywa. Mamy dzisiaj potrawkę curry z ryżem i warzywami oraz sałatkę owocową. Oprócz tego mamy skrzynkę owoców i ciepłą herbatę z cukrem, i z cytryną - dodaje wolontariuszka Agnieszka.

Przypomnijmy akcja "Food not bombs" nawiązuje do ruchu aktywnego w latach 70. ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych sprzeciwiającego się militaryzacji tego kraju.

Wolontariuszy skupionych wokół inicjatywy "Jedzenie Zamiast Bomb" można spotkać w okolicach dworca PKP w Opolu obok lokomotywy w każdą niedzielę po godzinie 15:00.