Frisbee
Tak chwila oddechu w natłoku wynalazków, patentów, odkryć i dat. Tym nie mniej kilka dat pojawi się i dzisiaj.
Bywa często, że w chwilach tzw. nerwowych mamy chęć, jeżeli już nie wszystko rzucić, to przynajmniej - czymś. I zdarza się, że rzucamy, bywa nawet, że i telewizorem przez okno...
Ta historia rozpoczyna się w latach 70-tych XIX wieku. Cukiernik William Russell Frisbie
z Bridgeport w stanie Connecticut sprzedawał swoje wyroby okolicznym mieszkańcom. Były tu między innymi wspaniałe, okrągłe placki domowej roboty, które sprzedawano na specjalnych blaszanych foremkach, na których znajdowało się nazwisko właściciela.
Niedaleko Bridgeport w miejscowości New Haven znajdowała się siedziba uniwersytetu i często zdarzało się, że zamawiano tam wspomniany już placek Frisbiego. Kto pierwszy rzucił taką foremką, niestety historia nie wspomina, natomiast zabawa się spodobała i zaczęła się upowszechniać. W latach 40-tych XX wieku była już mocno popularna wśród studentów uniwersytetu w Yale - i jak to bywa z zabawami, a studentów zwłaszcza, pewno poszłaby w zapomnienie, gdyby nie Walter Frederick Morrison, żyjący w latach 1920-2010.
Jak sam opowiadał, już w 1937 roku rzucał dla zabawy pokrywkami od puszek popcornu.
W czasie drugiej wojny światowej był pilotem, a zestrzelony przesiedział 2 miesiące w stalagu. Po wojnie wraca do Stanów i zajmuje się produkcją zabawek - latające spodki. Jest fanem techniki kosmicznej innych cywilizacji i latających obiektów, które w latach 50-tych cieszą się ogromnym zainteresowaniem. W 1955 opracował zabawkę dysk latający „Plutto Plater”. W 1957 prawa do niej sprzedaje firmie Wham-O za milion dolarów. Prezes firmy Richard Kerry zainwestował sporo w kampanię reklamową na Wschodnim Wybrzeżu, jednak ze zdziwieniem stwierdził, że na Uniwersytetach Yale i Harvardzie grano już w podobną grę, było to frisbee. Ponieważ nazwa z niczym się prezesowi nie kojarzyła, a nie znał też jej historii, firma Wham-O rozpoczyna po prostu produkcję nowych zabawek latających – już pod nazwą frisbee. Firma ma dwa topowe produkty: hulla-hoop i frisbee.
Oba sprzedają się świetnie, najpierw w Stanach, a potem na świecie. Frisbee nie jest zabawą zbyt skomplikowaną. Polega głównie na rzucaniu i łapaniu, oczywiście z czasem została obudowana pewnymi przepisami. Zaczęto również organizować mistrzostwa w tej grze
i wymyślono odmianę dla psów, które otrzymywały specjalne punkty za łapanie latającego talerza w momencie oderwania wszystkich nóg od ziemi. I jak szczekają, jest to cudowna zabawa dla ich właścicieli.
I tak te niegdyś płaskodenne foremki do ciast cukiernika Frisbiego zrobiły dosyć zawrotną ogólnoświatową karierę.
Posłuchaj felietonu: