Karpia na świątecznych stołach nie zabraknie. Hodowcy chcą przekonać klientów do jedzenia tych ryb przez cały rok
Karpia w wannie już nie trzymamy. Coraz więcej osób rezygnuje też z noszenia żywych ryb w reklamówce do domu. - Klienci wolą produkt gotowy do spożycia, czyli wypatroszony lub wyfiletowany - powiedziała w porannej rozmowie "W cztery oczy" Aleksandra Czerkawska z biura Rybackiej Lokalnej Grupy Działania „Opolszczyzna”.
Zmianom nie ulega jednak inna tradycja. Chociaż hodowcy starają się nakłaniać klientów do jedzenia karpi przez cały rok, to jednak około 90 procent spożycia tej ryby przypada w okresie bożonarodzeniowym.
- My, jako Lokalna Grupa Rybacka chcemy na przykład zachęcić opolskich restauratorów, aby karp był dostępny u nich w lokalach nie tylko od święta. - Bo to nasz produkt lokalny - powiedziała Aleksandra Czerkawska. Jak jednak przyznała, karp nie jest tanią rybą.
- Jak najbardziej hodowcy nie chcą tutaj konkurować ceną, tylko przede wszystkim jakością. Dlatego, że hodowla karpia trwa trzy lata i tego się nie da przyśpieszyć. Tu nie ma żadnych antybiotyków, to jest ekologiczna ryba. Nie ma co prawda certyfikatów ekologicznych, natomiast każdy może pojechać do gospodarstwa rybackiego na Opolszczyźnie, których jest wiele i zobaczyć, jak to wygląda oraz porozmawiać z hodowcą - powiedziała Aleksandra Czerkawska z biura Rybackiej Lokalnej Grupy Działania „Opolszczyzna”.
Jak dodał nasz poranny gość, w regionie opolskim produkuje się rocznie około 1 600 ton karpia, co daje nam, w zależności od sezonu, od trzeciego do piątego miejsca w kraju.