Chociaż propozycję kariery solowej otrzymała Danuta Błażejczyk już w latach 70-tych, postanowiła poczekać występując m.in. u boku Maryli Rodowicz. Nie rozstrzygniemy, co wówczas mogła nagrać. Jednak moment, kiedy zaproponowano jej ponownie autorską płytę, a zrobił to Włodzimierz Korcz, dostarczając wyśmienitego przeboju, który dał też tytuł płycie, okazał się idealny a Artystka miała już wypracowane wszystkie atuty światowej gwiazdy, warsztat, niezwykły głos i osobowość (co podkreśla kompozytor na okładce płyty) dzięki czemu dostaliśmy cud i miód nie tylko w postaci jednej piosenki.