Diabelski młyn
Oczywiście o żadnym malarstwie nie będzie tutaj mowy, bo to sprawa na zupełnie inny leksykon.
W naszym opowiemy o diabelskim pomyśle Georga Washington Ferrisa, amerykańskiego inżyniera lądowego, pracującego dla firm kolejowych i przy budowie mostów, testującego jednocześnie rożne stopy metali, na potrzeby swoich rozwiązań konstrukcyjnych.
Po światowej wystawie w Paryżu w 1889 roku pozostała, jako niewątpliwe osiągnięcie ówczesnej myśli technicznej, wieża Eiffla. Organizatorem następnej wystawy, która miała się odbyć w 1893 roku, było Chicago. Jej dyrektorzy zwrócili się z apelem do Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierów o zaprojektowanie „czegoś”, co byłoby nowatorskie konstrukcyjnie i jednocześnie większe niż wieża Eiffla. Na ten apel odpowiedział właśnie George Ferris propozycją zbudowania na terenach wystawowych olbrzymiego w swych rozmiarach diabelskiego młyna. Mimo pewnych obaw, głównie dotyczących bezpieczeństwa, projekt został zaakceptowany. Ferris pozyskał kilku lokalnych sponsorów zabezpieczających finansowo całe przedsięwzięcie i zbudował gigantycznych rozmiarów Diabelski Młyn, który w założeniu miał umożliwić zwiedzającym obejrzenie całej wystawy.
Całkowita długość obwodu koła wynosiła 250 metrów. W jego wnętrzu znajdowało się 36 wagonów, w każdym po 60 zwiedzających. Ogółem w jednej turze można było zabrać 2160 osób. Koło było wspierane przez 40-metrowe wieże stalowe, a 15 metrowa oś ważyła 45 ton.
Dziennie przewożono 38 tysięcy osób, natomiast bilety sprzedawano po 50 centów sztuka. Pomysł bardzo się spodobał zwiedzającym, diabelski młyn cieszył się ogromnym zainteresowaniem zwiedzających, również finansowo był bardzo udany – ale...
Ale wystawa się skończyła po 2 miesiącach. Frekwencja spadła. Każdorazowy demontaż i ponowna budowa były niezwykle kosztowne ( 150 tys. dolarów) i mimo kilku podjętych przez Ferrisa prób diabelski młyn zaczął generować straty. Po raz ostatni był wykorzystany w 1904 roku przy okazji targów St. Louis, a po nich rozebrany i zezłomowany.
W ostatecznym rozrachunku na tym konstrukcyjnie i technicznie świetnym pomyśle Ferris stracił i zbankrutował. Sprzedał swój wynalazek za 1800 dolarów, jednak diabeł lub pech prześladował go nadal.
W 1896 roku zapada na tyfus i 22 listopada, umiera. Jego ciało zostało skremowane, a prochy zabrane dopiero po roku przez członków rodziny.
Diabelskie młyny przetrwały jednak do naszych czasów.
Posłuchaj: