Ukraińcy na początku sierpnia weszli na terytorium Rosji. Co jakiś czas słyszymy różne teorie na temat powodów takich działań, wyjaśnijmy więc może najpierw, dlaczego tak naprawdę to robią?
Powodów jest kilka. Jednym z głównych jest odsunięcie sił z Donbasu i zmienienie pewnego wektora natarcia rosyjskiego. To się niewątpliwie Ukraińcom udało, czyli poprzez wykorzystanie elementu zaskoczenia spowodowali, że Rosjanie panikowali. Teraz w jak najkrótszym czasie chcą przesunąć część sił z Donbasu właśnie na kierunek kurski, po to żeby doprowadzić do kontruderzenia. Kolejnym celem takiej ofensywy ukraińskiej jest pokazanie, że możemy to zrobić, że jesteśmy w stanie zaatakować Rosję
Podniesienie morale
Tak, bardzo wzrosło, zarówno wojska ukraińskiego, jak i ukraińskiego społeczeństwa. Pokazali, że możemy; mamy odpowiedni sprzęt, mamy już wyszkolonych i doświadczonych żołnierzy i potrafimy prowadzić operacje ofensywne na terytorium nieprzyjaciela, dokonywać szybkich rajdów z wykorzystaniem najpierw sił specjalnych, artylerii i przede wszystkim dronów dalekiego wsparcia. Takiego rozpoznania i później celnych ataków artyleryjskich, to też im się udało. Kolejnym celem prawdopodobnie jest wypracowanie sobie pozycji do negocjacji, o których w ostatnich tygodniach coraz częściej czytamy w prasie, zarówno krajowej, jak i międzynarodowej, że Rosjanie z Ukraińcami chcą zacząć się dogadywać na temat zawieszenia broni, bądź dalej pokoju. I tutaj również zajęcie terytorium Rosji może być pewnym języczkiem u wagi w tych negocjacjach, ponieważ Putin jasno mówi, że cały czas oni chcą zabrać to, co mają, czyli to, co jest niby rosyjskie w Ukrainie. Tutaj Zełenski będzie miał argument, że Ukraina ma prawie połowę Obwodu Kurskiego.
Pytanie, czy to jest wystarczająco mocna karta przetargowa w rękach Ukraińców. Jak czytamy najnowszy raport, którym dysponujemy, on się ukazał w piątek, obszar około 1100 km kwadratowych został zajęty, to jest nieco ponad 80 miejscowości. Z Perspektywy całego terytorium Rosji to jest zaledwie niewielkie zadraśnięcie
Oczywiście, że tak, ale proszę zobaczyć, jak zareagowali Rosjanie i jaki chaos wdaje się wśród zarówno cywili, jak i wojska rosyjskiego na terenie kurskim. Ukraińcy bardzo szybko dokonali dużych postępów terytorialnych, mieszkańcy, Rosjanie, zostali zostawieni sami sobie. Teraz dowódcy rosyjscy drapią się po głowie i zastanawiają się, jak dokonać kontrofensywy, żeby odbić te tereny. Wojna przeniosło się na teren Rosji, to jest coś, czego od dziesięciu lat (bo wojna rosyjsko-ukraińska trwa od 2014 roku) nie mieliśmy.
Tylko pytanie, czy w dłuższej perspektywie Ukraińcy sobie tą ofensywą nie zrobią krzywdy, bo za chwilę być może usłyszymy, że różnego rodzaju naciski będą się pojawiały w krajach zachodnich (pewnie one będą też inspirowane przez rosyjską propagandę), żeby nie przekazywać więcej uzbrojenia na rzecz Ukrainy bo Ukraińcy wykorzystują ten sprzęt, tę amunicje do atakowania bezbronnych cywilów
Na razie tendencja jest zupełnie odwrotna, czyli amerykańskie władze wydają zgodę na użycie uzbrojenia przekazanego Ukrainie, na terytorium Rosji. Są już doniesienia o możliwości przekazania ukraińskiemu lotnictwu pocisków do samolotów F-16, gdzie ich zasięg bardzo zwiększy możliwości ofensywne Ukrainy na terenie Rosji. Więc w chwili obecnej z taką sytuacją nie mamy do czynienia. Również istnieje ryzyko, że Rosjanie się przegrupują i dokonają bardzo krwawej zemsty, to też gdzieś tam w mediach wybrzmiewa.
A nasza czujność się Przez to nie uśpi? Bo przecież na Ukrainie cały czas trwa wojna. Może rzeczywiście te sukcesy na terenie nieprzyjaciela są, ale w Obwodzie Donieckim chociażby, tam nadal sytuacja jest dla Ukraińców trudna.
Oczywiście, że tak. Kalkulując i planując taką ofensywę, Ukraińcy musieli wliczyć jakby w koszty, że Rosjanie będą próbowali dokonać pewnego rodzaju odwetu. No i teraz będziemy na to oczekiwać, co tym odwetem będzie.
To nam chyba też pokazuje, nie po raz pierwszy zresztą w tej pełnoskalowej wojnie, że Ukraińcy bardzo dobrze zdobywają, a potem wykorzystują, także w celach propagandowych. wiedzę. No bo oni zaatakowali nie przez przypadek właśnie tam. Wiedzieli, że te tereny są po prostu słabo bronione.
Oczywiście, że tak. Uderzyli tam, gdzie wróg był najsłabszy. Jeżeli chodzi o machinę informacyjną czy dezinformacja, tutaj ukraińskie władze są naprawdę bardzo dobre i wykorzystują faktycznie w pozytywny sposób, tego typu sytuacje.
Dziś demokraci rozpoczynają swoją konwencję przed wyborami na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Kamala Harris ma oficjalnie otrzymać nominację. Czy pana zdaniem cokolwiek będzie w stanie nas zaskoczyć w całym tym wydarzeniu?
Sama nominacja Kamali Harris jest po części zaskoczeniem. Może nawet tyle sama nominacja, tylko cała sytuacja związana z Joe Bidenem i z tym, jak tę kampanię zakończył. Na razie widzimy, po wstępnych sondażach poparcia, że ta operacja demokratów się udaje, czyli Kamala Harris stopniowo zdobywa poparcie, zaczyna zwiększać swoją przewagę nad Donaldem Trumpem. Część stanów swingujących faktycznie tutaj zmierza w stronę demokratów, a jakby na pomoc demokratom przychodzi sam Donald Trump mówiąc coraz bardziej kuriozalne rzeczy podczas swoich wystąpień kampanijnych i prezentując pewne informacje, z którymi mieliśmy do czynienia w ostatnich dniach, jak na przykład to o globalnym ociepleniu i podniesieniu się poziomu wód. Donald Trump stwierdził, że to bardzo dobrze, bo będzie więcej nieruchomości nad morzem, które zyskają wartości, będzie można na tym zarobić. Tutaj Donald Trump widać, że dosyć mocno stracił rezon i wraz ze stratą tej pewności siebie popełnia coraz więcej błędów.
A czy Stany Zjednoczone są w ogóle gotowe na panią prezydent? W 2016 roku mieliśmy już taką sytuację, gdy Hillary Clinton starła się z Donaldem Trumpem i nawet zdobyła więcej głosów, tylko to nie pozwoliło przy tym amerykańskim systemie na zdobycie prezydentury.
Wychodzi na to, że najwidoczniej są gotowe i tutaj akurat płeć, moim zdaniem, odgrywa mniejszą rolę. Biorąc pod uwagę kontrkandydata, czyli jednak osobę Donalda Trumpa, już mieliśmy do czynienia z tym, że Donald Trump wypowiadał jakieś seksistowskie uwagi właśnie ze względu na płeć swojej kontrkandydatki, więc tutaj bym absolutnie nie upatrywał, czy nie domniemywał, czy Stany są gotowe. Oczywiście są gotowe.
15 sierpnia w święto Wojska Polskiego, to już wracając do naszego kraju, mogliśmy zobaczyć defiladę, która przeszła ulicami Warszawy. Co na panu zrobiło największe wrażenie?
Ten cały sprzęt, jego ilość i przede wszystkim chyba to, że ten proces zmian, modernizacji polskiej armii zaczyna przybierać jakiś taki zorganizowany charakter, że widzimy, że tu jest jakiś system, czy może początki, zalążki pewnego systemu modernizacji polskiej armii.
To robi wrażenie na nas, czyli na osobach, które raczej nie mają w planach podbijania Polski. Ale czy na naszych potencjalnych wrogach ta defilada, ten sprzęt, ten przekaz, który poszedł w świat, zrobił wrażenie?
Myślę, że tak. Tym bardziej, że jednym z podstawowych zadań tego typu defilad jest właśnie pokazanie sojusznikom, jak i potencjalnym oponentom, wrogom, co mamy, czym dysponujemy i na co nas stać. Musimy pamiętać, że pokazany sprzęt jest tylko malutkim wycinkiem tego, czym polska armia dysponuje, bądź czym będzie dysponować w najbliższych dziesięciu latach. I o tym musimy pamiętać, że te 220 pojazdów, które przyjechały przez Wisłostradę w Warszawie, to jest tylko część dopiero. Tak naprawdę w następnych latach reszta tych pojazdów, czołgów, zarówno Abramsów jak i "Czarnych Panter" z Korei i mnóstwo innego sprzętu, dopiero będzie do nas przyjeżdżać, więc my dzisiaj jeszcze odpowiednimi ilościami tego sprzętu nie dysponujemy.
A ten sprzęt co nam właściwie jest w stanie dać na polu walki. Nie pytam o jego możliwości, bo te znamy, tylko bardziej o nasze możliwości, także naszego budżetu. W 1939 roku, wiem, że to jest bardzo odległa historia, ale jednak też dysponowaliśmy bardzo nowoczesnymi okrętami. Skończyło się na tym, że na morzu byliśmy właściwie bezsilni, bo na kilka dni przed wybuchem wojny nawodne jednostki ewakuowaliśmy, a podwodne, ich załogi, otrzymały takie wytyczne, żeby oszczędzać torpedy, bo są drogie.
Nie można porównywać sytuacji z września 1939 roku do dzisiaj, jest to zbyt duże uproszczenie. Jeżeli chodzi o budżet, musimy być świadomi tego, że wydatki na obronność będą rosły i utrzymanie tego sprzętu, albo inaczej sam zakup sprzętu, to jest mniej więcej jedna trzecia jego całych kosztów. Następne dwie trzecie to jest jego eksploatacja, szkolenie załóg, utrzymywanie go w gotowości bojowej, serwis i tak dalej. My te wydatki będziemy ponosić dosyć duże. Ja bym upatrywał większego zagrożenia w kwestiach demograficznych, czyli nie ile ten sprzęt będzie nas kosztował, tylko kto ten sprzęt będzie obsługiwał. Bo zapowiedzi polityków o 200 czy nawet 400-tysięcznej armii, ja bym wsadził jednak między bajki. Demografia nam na to zwyczajnie nie pozwoli.
Być może obserwujemy obecnie taki wstęp do prekampanii prezydenckiej. Donald Tusk zapowiada, że nie wystartuje w tych wyborach. Pan w to wierzy?
Ciężko mi powiedzieć, czy w to wierzę, czy nie. Po ostatnich zapowiedziach Donalda Tuska, że nie będzie kandydował, wydaje mi się, że na chwilę obecną nie pozostaje nam nic innego jak uwierzyć w jego słowa
Zadałem to pytanie dlatego, że nawet wczoraj jego, można powiedzieć, stronnicy, bo przedstawiciele partii, które tworzą z Platformą Obywatelską koalicję, wskazywali że ich zdaniem prawdopodobnie jednak Tusk pokusi się, bo to jest taki klejnot w koronie, którego mu brakuje
Owszem, można w ten sposób to rozpatrywać, aczkolwiek uważam, że na chwilę obecną jest za wcześnie, żebyśmy mogli tu przesądzać, czy faktycznie Tusk wystartuje, czy jednak Trzaskowski, jeżeli mówimy tutaj o Koalicji Obywatelskiej. Moim zdaniem, na chwilę obecną, jeżeli Donald Tusk mówi, że nie wystartuje, musimy to przyjąć jako pewnik i uznawać, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich
A koalicjanci będą w stanie się porozumieć i wystawić jednego wspólnego kandydata? Pojawiają się coraz częściej takie sugestie.
Może być to trudne, biorąc pod uwagę ambicje Polskiego Stronnictwa Ludowego i pokazywaną coraz częściej w dyskursie publicznym tę taką konserwatywną stronę PSL-u
Tylko pytanie, czy PSL będzie miał kogo wystawić. Władysław Kosiniak-Kamysz, wydawać by się mogło, że nie chce ponownie przeżywać tego, co przeżył w ostatnich wyborach
Zobaczymy w ogóle jak się poukładają, że tak powiem, wewnątrz samego PSL-u; które stronnictwo będzie silniejsze. Jeżeli chodzi o Szymona Hołownię, to chyba w ostatnich miesiącach mocno stracił na swojej popularności i grzanie "sejmflixem" słynnym, też już, mówiąc kolokwialnie, przestało "żreć"
Zdaniem Bronisława Komorowskiego to byłby akurat najlepszy kandydat, bo ma najmniejszy bagaż związany z negatywnym elektoratem spośród tych wszystkich polityków "pierwszego garnituru"
Tak, ale wątpię, by Platforma Obywatelska zgodziła się, żeby wspólnym kandydatem koalicji szeroko rozumianej był Szymon Hołownia, bądź ktokolwiek inny spoza Platformy Obywatelskiej, jako tej najsilniejszej partii w tej koalicji
A prawybory na prawicy to jest political fiction?
Zobaczymy, na razie możemy opierać się wyłącznie na doniesieniach medialnych i burzy, która gdzieś zaczyna się dziać wewnątrz PiS-u, czyli zarówno tego konfliktu prezesa Kaczyńskiego z Beatą Szydło i tych publicznych oskarżeń oraz tweetów, bo ta polityka niestety u nas dzieje się na portalu X, czyli dawnym dawnym Twitterze, oraz tej próby zrobienia podobnego manewru jak dziesięć lat temu, czyli wystawienia nieznanego szerszej opinii publicznej kandydata, który ma spełniać pewne kryteria, pewne wymogi, które wyszły gdzieś tam prawdopodobnie w badaniach fokusowych. Mówiło się o Tobiaszu Bocheńskim swego czasu, teraz w grze są jakieś dwa nowe nazwiska zupełnie nieznanych polityków, czy działaczy Prawa i Sprawiedliwości. Na chwilę obecną faktycznie chyba w tę stronę Prawo i Sprawiedliwość będzie będzie szło, czyli będzie próbowało zrobić taki manewr polityczny, jak to było w przypadku Andrzeja Dudy, który dziesięć lat temu też był nieznanym politykiem, powiedzmy sobie szczerze, i się udało
Jak już o problemach Prawa i Sprawiedliwości wspomnieliśmy, czekamy wciąż na decyzję Państwowej Komisji Wyborczej. Gdyby okazało się, że ten kurek z pieniędzmi zostanie zakręcony, Prawo i Sprawiedliwość przetrwa?
Ciężko powiedzieć, są już głosy, że nawet jeżeli PKW odrzuci sprawozdanie finansowe i zakręci kurek z pieniędzmi, jak to określił ładnie pan redaktor, to prezes Kaczyński już dał do zrozumienia członkom Prawa i Sprawiedliwości, że sami będą musieli zrzucać się na partię
Podobno pojawiły się zapowiedzi podniesienia składek i to drastycznego podniesienia
Ale o kryzysie wewnętrznym PiS-u mówi się już od kilku miesięcy, od czasu wyborów parlamentarnych, gdzie te stronnictwa wewnątrz PiS-u coraz mocniej dają o sobie znać. Mamy stronnictwo skupione wokół prezydenta Andrzeja Dudy, mamy to twarde takie stronnictwo jeszcze gdzieś tam mające związki z Porozumieniem Centrum, najbliżsi ludzie Kaczyńskiego. Mamy Beatę Szydło, mamy młodych polityków, którzy również mają pewne swoje ambicje, mamy Przemysława Czarnkaz więc tych stronnictw w tym PIS-ie widzimy coraz coraz więcej i jeżeli faktycznie jeszcze PKW by wydała taką decyzję która byłaby w polskiej polityce bez precedensu właściwie, na tą skalę oczywiście biorąc pod uwagę jak dużą partią jest Prawo i Sprawiedliwość, no to szanse przetrwania PiSu w mojej opinii są niewielkie jednak politycy obecnie będący w Prawie i Sprawiedliwości będą starali wybić się na niepodległość, założyć jakieś swoje nowe ugrupowania po to, aby dalej w tej polityce działać.