Mieszkańcy Ligoty Dolnej nie zgadzają się na budowę otaczarni. Inwestor kupił już działkę
Protest przeciwko budowie wytwórni mas bitumicznych zorganizowali przed południem mieszkańcy Ligoty Dolnej obok Kluczborka. Inwestor kupił działkę w strefie ekonomicznej, tyle że to nieco ponad 500 metrów od zabudowań.
Mieszkańcy przekonują o wyjątkowo szkodliwym wpływie na zdrowie oraz przyrodę, powołując się na wyniki badań naukowych. Domagają się konsultacji społecznych i otwartych spotkań informacyjnych.
- To jest bardzo stara technologia i wszystko dzieje się na powietrzu. Przy produkcji uwalniają się bardzo szkodliwe substancje. To ma być zakład z bardzo dużą wydajnością – podane jest, że każdej doby może wyjeżdżać stamtąd nawet 140 ciężarówek.
- Jeśli faktycznie jest prawdą, że pył i szkodliwe substancje przenoszą się nawet na 3,5-4 kilometry, czy to jest mądra inwestycja, patrząc na usytuowanie naszych mieszkań?
- Wokół tej inwestycji są pola uprawne, które też będą zanieczyszczone. Kto zwróci rolnikom pieniądze za stratę? Przecież te ziemie nie przejdą jakichkolwiek badań. Wokół Ligoty Dolnej wartość działek spadnie i to będzie nasz powolny koniec.
Mateusz Dybka, radny rady miejskiej w Kluczborku, solidaryzuje się z mieszkańcami.
- Niebezpieczne i smutne jest to, że kolejny raz mieszkańcy muszą użyć tak zwanej presji społecznej na włodarzy naszego miasta i gminy, aby urzędnicy zaczęli wychodzić, informować i pochylać się nad tematem. Presja społeczna, która teraz będzie wywierana, da nam też odpowiedź odnośnie stosunku włodarzy do tej inwestycji.
Inwestor stara się o niezbędne pozwolenia, gmina wymaga też dodatkowego raportu. Burmistrz Jarosław Kielar zaznacza, że jeśli wszystkie dokumenty będą zgadzać się, może być trudno zatrzymać budowę.
- Jeżeli to ma być na terenie przemysłowo-usługowym, bo taką funkcję wyznaczono tym działkom, jeżeli jest zgodność z planem i zgodność ze środowiskiem, trudno jest cokolwiek negować w tym momencie. Prawo musi być przez wszystkich przestrzegane – nie może być dowolnej interpretacji, bo myślę, że to nie prowadzi do niczego dobrego.
Według mieszkańców, asfaltownia ma dać jedynie sześć miejsc pracy. Do sprawy będziemy wracać.
- To jest bardzo stara technologia i wszystko dzieje się na powietrzu. Przy produkcji uwalniają się bardzo szkodliwe substancje. To ma być zakład z bardzo dużą wydajnością – podane jest, że każdej doby może wyjeżdżać stamtąd nawet 140 ciężarówek.
- Jeśli faktycznie jest prawdą, że pył i szkodliwe substancje przenoszą się nawet na 3,5-4 kilometry, czy to jest mądra inwestycja, patrząc na usytuowanie naszych mieszkań?
- Wokół tej inwestycji są pola uprawne, które też będą zanieczyszczone. Kto zwróci rolnikom pieniądze za stratę? Przecież te ziemie nie przejdą jakichkolwiek badań. Wokół Ligoty Dolnej wartość działek spadnie i to będzie nasz powolny koniec.
Mateusz Dybka, radny rady miejskiej w Kluczborku, solidaryzuje się z mieszkańcami.
- Niebezpieczne i smutne jest to, że kolejny raz mieszkańcy muszą użyć tak zwanej presji społecznej na włodarzy naszego miasta i gminy, aby urzędnicy zaczęli wychodzić, informować i pochylać się nad tematem. Presja społeczna, która teraz będzie wywierana, da nam też odpowiedź odnośnie stosunku włodarzy do tej inwestycji.
Inwestor stara się o niezbędne pozwolenia, gmina wymaga też dodatkowego raportu. Burmistrz Jarosław Kielar zaznacza, że jeśli wszystkie dokumenty będą zgadzać się, może być trudno zatrzymać budowę.
- Jeżeli to ma być na terenie przemysłowo-usługowym, bo taką funkcję wyznaczono tym działkom, jeżeli jest zgodność z planem i zgodność ze środowiskiem, trudno jest cokolwiek negować w tym momencie. Prawo musi być przez wszystkich przestrzegane – nie może być dowolnej interpretacji, bo myślę, że to nie prowadzi do niczego dobrego.
Według mieszkańców, asfaltownia ma dać jedynie sześć miejsc pracy. Do sprawy będziemy wracać.