Runęła część mostu w rezerwacie przyrody Cicha Dolina w Pokrzywnej. "To zagraża naszemu bezpieczeństwu"
Kilka dni temu w rezerwacie przyrody Cicha Dolina w Pokrzywnej runęła część betonowego mostu. Sołtysi graniczących ze sobą miejscowości niemal od razu zgłosili sprawę do odpowiednich służb, jednak do tej pory w żadnej sposób tego miejsca nie zabezpieczono. Mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce.
Jak twierdzą mieszkańcy, teraz most zagraża bezpieczeństwu nie tylko ich, ale i turystów korzystających ze szlaku prowadzącego na Kopę Biskupią. Mieszkańcy wzięli sprawę w swoje ręce i zawaloną część mostu zabezpieczyli taśmą.
- To zagraża naszemu bezpieczeństwu - mówią mieszkańcy. - Chodzą tędy wycieczki, dzieci i starsi. Gdyby jakieś małe dziecko wpadłoby do tej dziury, to mielibyśmy tutaj wielką tragedię. Każdy wszystko lekceważy. Władze powiedziały nam, że może coś uda się załatwić, a może nie. Odkąd ten most po wojnie został wybudowany, to do tej pory nie był tknięty. Miał się prawo zawalić. Pobocze jest urwane, taśma tylko powieszona i to trzeba jak najszybciej zabezpieczyć i naprawić. Sami zabezpieczyliśmy ten teren, bo przez trzy dni prosiliśmy służby, żeby coś z tym zrobili i nic - dodają.
Betonowy most obsunął się najprawdopodobniej pod ciężarem samochodów prudnickich leśników, które przez kilka miesięcy wywoziły kilkumetrowe świerki z Kopy Biskupiej.
- Widzę ten problem i nie umywam rąk - odpowiada Roman Sambor, wiceburmistrz Głuchołaz. - Prowadzimy wymianę korespondencji, mieszkańcy mogą tego nie rozumieć. Planowane są pewnego rodzaju działania, one będą miały swój finał w najbliższych dniach. W mojej ocenie jest to pozostałość po komunie. Nie wiadomo dziś, czyją własnością jest most. Znajduje się on na gruntach nie gminy, tylko innego podmiotu, a dokładnie instytucji państwowej Wody Polskie. Ten podmiot uważa, że nie powinien być właścicielem tego mostu. Jako burmistrz, jako gmina podejmujemy szereg działań, ich efekt będzie widoczny w najbliższym czasie - dodaje Sambor.
Pierwsze prace zabezpieczające i remontowe mają ruszyć na początku tego tygodnia. Do tematu będziemy wracać.
- To zagraża naszemu bezpieczeństwu - mówią mieszkańcy. - Chodzą tędy wycieczki, dzieci i starsi. Gdyby jakieś małe dziecko wpadłoby do tej dziury, to mielibyśmy tutaj wielką tragedię. Każdy wszystko lekceważy. Władze powiedziały nam, że może coś uda się załatwić, a może nie. Odkąd ten most po wojnie został wybudowany, to do tej pory nie był tknięty. Miał się prawo zawalić. Pobocze jest urwane, taśma tylko powieszona i to trzeba jak najszybciej zabezpieczyć i naprawić. Sami zabezpieczyliśmy ten teren, bo przez trzy dni prosiliśmy służby, żeby coś z tym zrobili i nic - dodają.
Betonowy most obsunął się najprawdopodobniej pod ciężarem samochodów prudnickich leśników, które przez kilka miesięcy wywoziły kilkumetrowe świerki z Kopy Biskupiej.
- Widzę ten problem i nie umywam rąk - odpowiada Roman Sambor, wiceburmistrz Głuchołaz. - Prowadzimy wymianę korespondencji, mieszkańcy mogą tego nie rozumieć. Planowane są pewnego rodzaju działania, one będą miały swój finał w najbliższych dniach. W mojej ocenie jest to pozostałość po komunie. Nie wiadomo dziś, czyją własnością jest most. Znajduje się on na gruntach nie gminy, tylko innego podmiotu, a dokładnie instytucji państwowej Wody Polskie. Ten podmiot uważa, że nie powinien być właścicielem tego mostu. Jako burmistrz, jako gmina podejmujemy szereg działań, ich efekt będzie widoczny w najbliższym czasie - dodaje Sambor.
Pierwsze prace zabezpieczające i remontowe mają ruszyć na początku tego tygodnia. Do tematu będziemy wracać.