Skazani wyrzucają jedzenie przez okna cel
Chleb, wędlina, ser, warzywa – wszystko to jest wyrzucane przez okna cel więzienia. Pod budynkami zakładu karnego nr 1 w Strzelcach Opolskich, po godzinach posiłków, wygląda jak na wysypisku. Sytuacją oburzeni są mieszkańcy miasta. Tym bardziej, gdy porównują racje żywieniowe skazanych do posiłków serwowanych choćby w szpitalach.
Funkcjonariusze służby więziennej przekonują, że od zawsze skazani wyrzucali śmieci przez okna, choć sami musieli później je sprzątać, ale każda możliwość wyjścia z celi jest atrakcyjna. Problem z wyrzucaniem jedzenie nasilił się jednak niedawno.
- Robi to grupa osadzonych, nie można powiedzieć, że wszyscy tak się zachowują – mówi płk Andrzej Tesarewicz, dyrektor Zakładu Karnego numer 1. – Spora część osadzonych pracuje, zarabia pieniądze, ma pomoc z domu. Twierdzą, że nie smakuje im to jedzenie, które otrzymują. Mają dostęp do możliwości robienia zakupów w zakładowej kantynie. Osadzony może zamówić sobie inne rzeczy – jakiś rodzaj wędliny albo na przykład kurczaka z rożna i po prostu stwierdza, że dzisiaj nie będzie jadł tego jedzenia, które otrzymuje od nas, i po prostu je wyrzuca.
Pieczonego kurczaka trudno porównać do racji żywieniowej, którą skazani otrzymują, ale nie można powiedzieć, żeby byli źle żywieni.
- Bochenek chleba dziennie, czyli standardowo 400 gram, chleb pszenno-żytni. Do tego 100 g margaryny na dwa dni. Jeżeli chodzi o śniadanie to jest albo wędlina, jakiś serek, serek wiejski albo serek topiony. Typowy obiad składa się zazwyczaj z węglowodanów – ziemniaki, ryż, kasza – do tego jest kotlet wieprzowy i warzywa - wyliczał pan Stefan, jeden z osadzonych.
W zakładach karnych serwowane są posiłki z uwzględnieniem 10 różnych diet, w tym związanych z zaleceniami lekarskimi – np. dla diabetyków, ale także tzw. diety wyznaniowe – czyli halal, dla praktykujących muzułmanów, czy koszernej.
- Robi to grupa osadzonych, nie można powiedzieć, że wszyscy tak się zachowują – mówi płk Andrzej Tesarewicz, dyrektor Zakładu Karnego numer 1. – Spora część osadzonych pracuje, zarabia pieniądze, ma pomoc z domu. Twierdzą, że nie smakuje im to jedzenie, które otrzymują. Mają dostęp do możliwości robienia zakupów w zakładowej kantynie. Osadzony może zamówić sobie inne rzeczy – jakiś rodzaj wędliny albo na przykład kurczaka z rożna i po prostu stwierdza, że dzisiaj nie będzie jadł tego jedzenia, które otrzymuje od nas, i po prostu je wyrzuca.
Pieczonego kurczaka trudno porównać do racji żywieniowej, którą skazani otrzymują, ale nie można powiedzieć, żeby byli źle żywieni.
- Bochenek chleba dziennie, czyli standardowo 400 gram, chleb pszenno-żytni. Do tego 100 g margaryny na dwa dni. Jeżeli chodzi o śniadanie to jest albo wędlina, jakiś serek, serek wiejski albo serek topiony. Typowy obiad składa się zazwyczaj z węglowodanów – ziemniaki, ryż, kasza – do tego jest kotlet wieprzowy i warzywa - wyliczał pan Stefan, jeden z osadzonych.
W zakładach karnych serwowane są posiłki z uwzględnieniem 10 różnych diet, w tym związanych z zaleceniami lekarskimi – np. dla diabetyków, ale także tzw. diety wyznaniowe – czyli halal, dla praktykujących muzułmanów, czy koszernej.