"Sygnalizacja nieczynna" - przejazd kolejowy w Schodni dalej czeka na nowe urządzenia
Nadal nie działają sygnalizatory świetlno-dźwiękowe przy przejeździe kolejowym w Schodni k. Ozimka.
Przypomnijmy, urządzenia zostały uszkodzone wskutek zderzenia Pendolino z ciężarówką, do którego doszło 7 kwietnia. Kierowcy niecierpliwią się i boją o własne bezpieczeństwo, a pobliskim mieszkańcom doskwierają hałasujące pociągi. Kierowcy zwracają też uwagę na bardzo ograniczoną widoczność oraz układ samego przejazdu, który jest usytuowany na wzniesieniu.
- Sprawa jest beznadziejna. Trwa to bardzo długo, nic się z tym nie dzieje, po prostu szkoda gadać - jest niebezpiecznie, codziennie trzeba tam przejeżdżać, a na sygnalizacji jest tylko napis, że jest nieczynna - mówi pani Teresa, która pracuje tuż obok przejazdu.
- Na co dzień widzimy, co się tutaj dzieje. Po tym wypadku sygnalizacja nie działa, a wszystkie pociągi tutaj bardzo zwalniają - dodaje pan Norbert.
Mirosław Siemieniec, rzecznik prasowy PKP PLK odpowiada, że urządzenia zostały zamówione, są już produkowane i powinny zostać zamontowane w połowie czerwca. Ich koszt to prawie pół miliona złotych.
- Obecnie wprowadzone są tam pełne środki zabezpieczające przejazd - podkreśla. - Pociągi zwalniają do 20 kilometrów na godzinę i podając sygnał dźwiękowy "Baczność". Znak "STOP" dodatkowo przypomina, że należy się zatrzymać i upewnić, że pociąg nie nadjeżdża i wówczas dopiero przekraczać przejazd. Produkcja urządzeń dedykowanych do tego przejazdu trwa kilkanaście tygodni - wyjaśnia.
Mieszkańcy oczekują też zamontowania szlabanów i monitoringu na tym niebezpiecznym przejeździe. Podkreślają, że zginęło tam już kilka osób. Rzecznik kolei podkreśla, że sytuacja na przejazdach kolejowo-drogowych jest stale monitorowana i wprowadzane są stosowne rozwiązania.
- Sprawa jest beznadziejna. Trwa to bardzo długo, nic się z tym nie dzieje, po prostu szkoda gadać - jest niebezpiecznie, codziennie trzeba tam przejeżdżać, a na sygnalizacji jest tylko napis, że jest nieczynna - mówi pani Teresa, która pracuje tuż obok przejazdu.
- Na co dzień widzimy, co się tutaj dzieje. Po tym wypadku sygnalizacja nie działa, a wszystkie pociągi tutaj bardzo zwalniają - dodaje pan Norbert.
Mirosław Siemieniec, rzecznik prasowy PKP PLK odpowiada, że urządzenia zostały zamówione, są już produkowane i powinny zostać zamontowane w połowie czerwca. Ich koszt to prawie pół miliona złotych.
- Obecnie wprowadzone są tam pełne środki zabezpieczające przejazd - podkreśla. - Pociągi zwalniają do 20 kilometrów na godzinę i podając sygnał dźwiękowy "Baczność". Znak "STOP" dodatkowo przypomina, że należy się zatrzymać i upewnić, że pociąg nie nadjeżdża i wówczas dopiero przekraczać przejazd. Produkcja urządzeń dedykowanych do tego przejazdu trwa kilkanaście tygodni - wyjaśnia.
Mieszkańcy oczekują też zamontowania szlabanów i monitoringu na tym niebezpiecznym przejeździe. Podkreślają, że zginęło tam już kilka osób. Rzecznik kolei podkreśla, że sytuacja na przejazdach kolejowo-drogowych jest stale monitorowana i wprowadzane są stosowne rozwiązania.