Kilkadziesiąt zagród wiejskich w powiecie nyskim wymaga pilnej ingerencji
Stodoły i obory, to już na wsiach relikt minionej epoki, ale nie wszyscy właściciele dbają o takie budynki, lub je rozbierają. W powiecie nyskim jest około 50. gospodarstw, w których podobne obiekty nie tylko straszą, ale także zagrażają bezpieczeństwu.
- To dla nas coraz większy problem, prowadzone są w tych sprawach żmudne postępowania administracyjne, chyba że zaniepokojony sąsiad złoży doniesienie. Wtedy z reguły właściciel się mobilizuje - mówi Marek Cygan, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Nysie.
Z wizji lokalnych prowadzonych w gospodarstwach wynika, że są to obiekty puste, niepotrzebne, w których nie jest prowadzona żadna działalność rolnicza. Powinny być albo zadbane, albo rozebrane, aby nie stanowiły zagrożenia.
- Tymczasem nie wszyscy mają taką świadomość, niektórych mobilizuje dopiero strach przed nadzorem budowlanym. Tak nie powinno być – mówi Cygan.
Dodatkowy problem to często brak unormowanych spraw własnościowych, a także migracje młodych. Bywa, że na wsi zostają starzy dziadkowie czy rodzice, którzy sami wymagają opieki i nie są w stanie zająć się ruderami. Albo – po śmierci rodziców - gospodarstwo przez lata nie zostało prawnie przepisane na spadkobierców.
Inspektor podkreśla, że trudno jest ingerować w prywatną własność, którą chronią przepisy prawa. W uzasadnionych przypadkach wszczynana jest określona procedura administracyjna, z reguły niezwykle żmudna i długa.
Marek Cygan posiada zgłoszenia o ok. 50 takich zaniedbanych gospodarstwach i ruderach w powiecie nyskim.
Z wizji lokalnych prowadzonych w gospodarstwach wynika, że są to obiekty puste, niepotrzebne, w których nie jest prowadzona żadna działalność rolnicza. Powinny być albo zadbane, albo rozebrane, aby nie stanowiły zagrożenia.
- Tymczasem nie wszyscy mają taką świadomość, niektórych mobilizuje dopiero strach przed nadzorem budowlanym. Tak nie powinno być – mówi Cygan.
Dodatkowy problem to często brak unormowanych spraw własnościowych, a także migracje młodych. Bywa, że na wsi zostają starzy dziadkowie czy rodzice, którzy sami wymagają opieki i nie są w stanie zająć się ruderami. Albo – po śmierci rodziców - gospodarstwo przez lata nie zostało prawnie przepisane na spadkobierców.
Inspektor podkreśla, że trudno jest ingerować w prywatną własność, którą chronią przepisy prawa. W uzasadnionych przypadkach wszczynana jest określona procedura administracyjna, z reguły niezwykle żmudna i długa.
Marek Cygan posiada zgłoszenia o ok. 50 takich zaniedbanych gospodarstwach i ruderach w powiecie nyskim.