Opolscy politycy o eurowyborach
Małgorzata Wilkos z Solidarnej Polski uważa, że prawie 4 procent poparcia dla jej partii to dobry prognostyk na przyszłość.
- My sfinansowaliśmy kampanię za pieniądze kandydatów, a nie - tak jak inne partie - z pieniędzy podatników - dodaje.
- Przeznaczyliśmy na Opole tylko 7 procent środków, bo nasza kampania była skierowana na cały region - mówi Arkadiusz Szymański z Prawa i Sprawiedliwości. - Wyborcy nie chcą już małych partyjek na prawicy - podkreśla.
Zdaniem Tadeusza Jarmuziewicza z Platformy Obywatelskiej, nie można zniechęcać ludzi do oddawania głosów na małe partie.
- Wynik PO nie może być oceniany na podstawie tak niskiej frekwencji - tłumaczy.
Grzegorz Sawicki zwraca uwagę na niedoszacowanie Polskiego Stronnictwa Ludowego w przedwyborczych sondażach.
- Nasi sympatycy pokazali, że miejsce dla PSL na polskiej scenie politycznej zawsze było, jest i myślę, że tak będzie również w przyszłości - mówi.
Piotr Woźniak, kandydat z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej, zdobył blisko 8 tysięcy głosów, co dało mu czwarte miejsce wśród opolskich polityków.
- Swój wynik traktuję jako umiarkowany sukces. Jestem pewien, że SLD będzie w naszym regionie coraz silniejsze - przekonuje.
Woźniak zaznacza, że nie można porównywać siły wyborczej Opolszczyzny i Dolnego Śląska.
- To takie starcie Dawida z Goliatem - porównuje.
Witold Wośtak