23 grudnia rano Międzyzakładowy Komitet Strajkowy w Hucie Katowice podjął decyzję o swoim rozwiązaniu i zakończeniu strajku. Mimo że uczestnicy protestu spokojnie opuszczali teren kombinatu, władze przeprowadziły kilkugodzinną wojskowo-milicyjną operację "odblokowania" huty, używając pojazdów pancernych, armatek wodnych i śmigłowców.
Strajk w Hucie Katowice, która była sztandarowym zakładem pracy dla komunistów, rozpoczął się 13 grudnia 1981 roku. Wzięło w nim udział od trzech do pięciu tysięcy osób. Następnego dnia (14 grudnia) na teren huty weszły milicja i wojsko z czołgami, przejmując centralę telefoniczną i radiowęzeł. Strajkujący znaleźli się w stanie oblężenia. Tego dnia aresztowano około stu osób.
W kombinacie utworzono Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, do którego dołączyli przedstawiciele załóg innych zakładów. Komunistyczna władza wszelkimi sposobami próbowała przerwać protest, wywierając presję i stosując realne groźby. Propaganda rozpowszechniała informację, że element antysocjalistyczny chce wysadzić w powietrze tlenownię i wygasić wielki piec. Wobec wieści o pacyfikacji kopalni Wujek, podczas której zginęło dziewięciu górników, MKS w Hucie Katowice zdecydował o zakończeniu protestu. 23 grudnia strajkujący zaczęli opuszczać hutę, a oddziały zbrojne spacyfikowały zakład. Według kierującego akcją podpułkownika Kazimierza Kudybki, w działaniach wzięło udział 4250 funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i blisko dwa tysiące żołnierzy. Byli wyposażeni w broń palną i mieli do dyspozycji między innymi 240 wozów pancernych, czołgi, bojowe wozy piechoty i trzy śmigłowce.
(więcej)
Wobec strajkujących w Hucie Katowice władza zastosowała represje, między innymi masowe zwolnienia z pracy. Kilkanaście osób, w tym przywódcy protestu i redaktorzy wydawanego "Wolnego Związkowca", zostało skazanych na kary więzienia od trzech i pół roku do siedmiu lat. Redaktor naczelny gazety - Zbigniew Kupisiewicz dostał pięć i pół roku więzienia za rzekome nawoływanie w piśmie do mordowania członków PZPR. Później internowano kolejnych 51 pracowników, inni musieli opuścić terytorium PRL w trybie natychmiastowym. Dwaj uczestnicy strajku - Włodzimierz Jagodziński i Ryszard Kowalski zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Ciało pierwszego znaleziono 13 października 1982 roku w Dąbrowie Górniczej, obok słupa wysokiego napięcia. Zwłoki drugiego wyłowiono z Wisły pod Krakowem, 30 marca 1983 roku. Prowadzący śledztwa uznali, że były to samobójstwa. Po wprowadzeniu stanu wojennego, na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim do strajków przystąpiło ponad 50 zakładów pracy, w tym 25 kopalń. W większości protesty były długotrwałe. Najdłużej, bo dwa tygodnie, strajkowali górnicy z kopalni "Piast". Przebywali pod ziemią od 14 do 28 grudnia.
Akcja internowania przywódców "Solidarności" osiągnęła w tym regionie niezwykłe rozmiary. Pod koniec grudnia 1981 roku w siedmiu ośrodkach odosobnienia przebywało 1041 osób z województwa katowickiego.
Tylko w województwie katowickim siły milicyjno-wojskowe posunęły się do użycia broni palnej. Najpierw w kopalni "Manifest Lipcowy" (15 grudnia), w której raniły czterech górników, a dzień później w kopalni "Wujek", gdzie śmierć poniosło dziewięciu górników, a rannych zostało ponad 20-tu.
Po pacyfikacji strajków komunistyczne władze kontynuowały represje. Za udział w protestach w województwie katowickim zatrzymano 979 osób, spośród których 121 zostało skazanych na mocy wyroków sądowych. Według danych Służby Bezpieczeństwa, z pracy zwolniono 1445 osób.