Kończąca się kadencja posła niezrzeszonego Janusza Sanockiego będzie najprawdopodobniej jego ostatnią. Polityk obwinia o to obwiązującą w Polsce ordynację wyborczą.
Parlamentarzysta wyjaśnia, że w kwestii startu w wyborach do sejmu ma związane ręce, gdyż najprawdopodobniej nie pojawi się na liście żadnego z komitetów.
- Nie chcę się w żadne partie wikłać, ponieważ partie oznaczają ograniczenie duże samodzielności myślenia, ekspresji, no wszystkiego. Napisałem do Państwowej Komisji Wyborczej, żeby mi wskazali procedurę, w jakiej indywidualnie obywatel może się ubiegać o mandat poselski. Otrzymałem odpowiedź, że nie ma takiej procedury - tłumaczy.
Parlamentarzysta złożył do Trybunału Konstytucyjnego prośbę o zbadanie sprawy. Zamierza nią zainteresować także międzynarodowe instytucje, takie jak na przykład OBWE.
Zapytany przez naszego reportera o ewentualny start w wyborach do senatu, gdzie obowiązują jednomandatowe okręgi wyborcze, Janusz Sanocki wskazuje, że nie jest zainteresowany zasiadaniem w ławach tej izby.
- Pan mi podpowiada łatwiejsze rozwiązanie. Nie! Mnie chodzi o sejm, bo sejm jest główną izbą polskiego parlamentu - odpowiada.
Jednocześnie polityk zapowiada protest obywatelski, czym chce doprowadzić do łatwiejszego dostępu obywateli do biernego prawa wyborczego.