Około 30 załóg wzięło udział w nocnych zawodach Grand Prix Polski skuterów wodnych w slalomie równoległym rozgrywanych na Jeziorze Nyskim. To jedna z nielicznych tego typu imprez w naszym kraju.
Rywalizacja rozgrywana po zmierzchu zapewnia dodatkowe emocje i zwiększa widowiskowość wydarzenia. Prezes nyskiego WOPR-u, a jednocześnie jeden ze współorganizatorów wydarzenia Jarosław Białochławek wskazuje, że inspiracją dla rozegrania zawodów była impreza podpatrzona na Mazurach.
- Trzy lata temu widziałem w Ełku podobną imprezę. Wpadliśmy na pomysł, że moglibyśmy zrobić coś takiego na Jeziorze Nyskim. Trafił się nam termin, gdzie zawodnicy nie startują. Slalom równoległy, dość bezpieczny, dlatego, że tylko dwóch zawodników na równoległym torze się ściga tam i z powrotem, do dwóch wygranych. Wygra dwa razy, przechodzi do eliminacji dalej - tłumaczy.
Zmagania odbywają się w trzech klasach, w zależności od mocy, którą dysponuje maszyna. Najpotężniejsze z nich napędzają silniki o mocy ponad 400 koni mechanicznych. Mateusz Królik z klubu Jet Riders zdradza, że starty w tego typu zawodach wymagają intensywnych przygotowań.
- Skutery są bardzo szybkie, trzeba mieć dużo siły w rękach, żeby je utrzymać. Trenujemy też na siłowni w tygodniu. Nie jest to takie proste, jakby się wydawało z brzegu. Rękami trzymamy kierownicę, gdzie musimy mieć bardzo mocny ścisk, żeby ze skutera nie wypaść. Pracują też inne partie ciała, takie jak brzuch, plecy, nogi. Trzeba się mocno tego skutera trzymać - dodaje.
Dodajmy, że w zawodach brali udział zarówno utytułowani zawodnicy, jak i ci, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w tego typu rywalizacji. W ten sposób organizatorzy chcą zapewnić mniej doświadczonym załogom możliwość zdobycia doświadczenia, które będzie można wykorzystywać w kolejnych startach.