Przemarsz historycznych wojsk ulicami miasta, a następnie pokazy musztry, manewry i salwy honorowe w wykonaniu grup rekonstrukcyjnych - na te atrakcje mogli dziś (30.07) liczyć mieszkańcy Nysy oraz przyjezdni w ramach trwających Dni Twierdzy Nysa. Punktem kulminacyjnym jest wieczorna inscenizacja bitwy z 1807 roku. Biorą w niej udział miłośnicy historii występujący w umundurowaniu regimentów z tamtego okresu.
- Oczywiście, zawsze wygrywają Francuzi, ale w tym roku może być niespodzianka. Jest około 200 rekonstruktorów, 100 karabinów i kilka armat. Nie ukrywamy, że będzie głośno. Oprócz tego, mamy fajne oświetlenie i fajerwerki. Naprawdę warto przyjść i to zobaczyć, mimo tej aury. Zapewniamy, że wieczorem padać nie będzie - mówi Krzysztof Herman, współorganizator wydarzenia.
Jednym z uczestników dzisiejszej bitwy jest Krzysztof Poźniak, starszy sierżant Legii Polsko - Włoskiej z Kędzierzyna - Koźla. Jak mówi, w tego typu rekonstrukcjach bierze udział od 11 lat. - Byłem już na takich rekonstrukcjach, gdzie biło się około 6 tysięcy rekonstruktorów. Tak było na przykład w czasie wojen napoleońskich pod Lipskiem. Owszem, ma to swój koloryt, bo człowiek bierze udział w filmie wojennym. Jednak te mniejsze bitwy również potrafią zaskoczyć i zazwyczaj jest bardzo ciekawie.
Na Dniach Twierdzy Nysa nie mogło zabraknąć również dam, które przyjechały jako towarzyszki żołnierzy, a także samego Napoleona.
- Jestem w drodze do mojego męża, cesarza Napoleona, który w pobliżu batalię prowadzi. Cały czas listy słał, żebym do niego przyjechała, więc postanowiłam wreszcie przyjechać. Niestety pogoda się zepsuła i boję się, jak przebiegnie nasza dalsza podróż. Jak nam powóz utknie, to będziemy mieć problem - mówi Dorota Markowska-Bochenek, cesarzowa Józefina, z 12. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego.
Wielka inscenizacja bitwy z 1807 roku rozpocznie się dziś (30.07) o godzinie 20:30.