Do Nysy docierają kolejni uchodźcy z Ukrainy. Część z nich znalazła schronienie w klasztorze Franciszkanów przy alei Wojska Polskiego w Nysie. Pojawił się jednak problem. Ojcowie proszą o pomoc, bo zaczyna brakować im produktów spożywczych. Zaapelowali do wiernych za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Jedną z osób, która przybyła do Polski jest Marina. Kobieta opuściła swój dom wraz z dziećmi, a na Ukrainie pozostali mąż i dziadkowie.
- Musieliśmy uciekać, bo robiło się coraz bardziej nerwowo – mówi Marina. - To wszystko jest straszne. Kiedy ludzie idą i nie wiedzą, co ich czeka. Mnóstwo ludzi nie może uwierzyć, w to co się dzieje.
Kilkanaście rodzin trafiło pod skrzydła franciszkanów z parafii św. Elżbiety Węgierskiej w Nysie. Mogą spokojnie przeczekać najtrudniejsze momenty wojny. Niestety, mimo szczodrych serc mieszkańców, franciszkanom powoli zaczyna brakować jedzenia, dlatego wystosowali do wiernych apel o wsparcie.
- Na tej liście naszej parafii, którą umieściliśmy na facebooku, to są rzeczy takie jak: mleko, płatki, masło, ser żółty i biały, dżemy. Jakieś takie kanapkowe wędliny dla dzieciaków, kabanosy, jajka. Coś takiego co można dzieciom dać do szkoły - mówił ojciec Jeremiasz Brzeziński, franciszkanin.
I tu pojawia się kolejny apel zakonników o materiały i przybory szkolne, które w najbliższym czasie tym dzieciom będą niezbędne. O najpotrzebniejsze produkty można pytać, dzwoniąc na parafialny numer 77 433 40 00.