Powiat nyski bez całodobowej apteki. Placówka znajdująca się w markecie przy ulicy Piłsudskiego zawiesiła nocne dyżury i od teraz pracuje jedynie do godziny 23.00.
Spółka prowadząca punkt tłumaczy decyzję kwestiami ekonomicznymi. Problemowi przyglądają się władze powiatu, które próbują wypracować kompromis z właścicielami aptek. Starosta nyski Andrzej Kruczkiewicz zorganizował w tej sprawie spotkanie z przedstawicielami branży. Jak wskazuje samorządowiec, z podobnym problemem w kraju boryka się obecnie 80 procent powiatów, które nie mogą w skuteczny sposób wpływać na godziny pracy aptek.
- Mamy ograniczone możliwości. Przepisy nas ograniczają. Swoimi przepisami kieruje się izba aptekarska, która twardo stawia warunki, mówiąc o dwóch bolączkach. To jest kadra - musi być na takim nocnym dyżurze magister farmacji, no, a dwa - to jest koszt utrzymania nocnych dyżurów - wyjaśnia.
Powiaty co prawda ustalają każdego roku harmonogramy dyżurów, jednak nie mają narzędzi do ich egzekwowania. Nyskie starostwo jest nawet gotowe dopłacać do pracy aptek, co według wyliczeń miałoby kosztować samorząd około 300 tysięcy złotych rocznie. Problem jednak w tym, że obecne prawo nie zezwala na tego typu praktyki.
- Na pewno wynika to ze spraw finansowych i powinno jakoś centralnie zostać rozwiązane, to jest bardzo duży problem. Głównie chodzi o zmiany przepisów, zwłaszcza pod kątem finansowania - mówi kierownik jednej z aptek.
W samej Nysie działa dziś 27 tego typu placówek. Spotkanie władz powiatu z farmaceutami nie przyniosło rozwiązania problemu, choć samorząd zapewnia, że nie składa jeszcze broni i zapowiada kolejne próby wypracowania kompromisu. Starania o zmianę prawa w zakresie działalności aptek prowadzi również Związek Powiatów Polskich, który postuluje m.in. dofinansowywanie dyżurów przez Narodowy Fundusz Zdrowia.