Pogoń Prudnik pokonała przed własną publicznością GKS Tychy 81:78 w meczu 4. kolejki rozgrywek 1. ligi koszykówki. Choć po pierwszej połowie gospodarze mieli 14 punktów zaliczki, losy meczu ważyły się do ostatnich sekund.
Prudniczanie na przerwę schodzili prowadząc 45:31. Po niej jednak zaczęli masowo tracić punkty, a rywale w trzeciej kwarcie doprowadzili nawet do remisu. Ostatnia część to nerwowa gra z jednej i drugiej strony. Jednak lepiej końcówkę wytrzymali gospodarze, którzy tuż przed ostatnią syreną zanotowali decydujące trafienia.
- Tychy stanęły strefą, nam parę rzutów nie wpadło i zaczęliśmy się tym faktem denerwować. Najważniejsze jest jednak to, że udało nam się rozstrzygnąć to spotkanie na naszą korzyść - podsumowuje kapitan biało-niebieskich Grzegorz Mordzak.
- Dwa punkty zostają u nas w Prudniku. Poprzednie mecze z Opolem i Łańcutem podobno zagraliśmy pięknie, ale punkty traciliśmy. Teraz może graliśmy bardzo źle, ale dwa punkty zostały w Prudniku i czego więcej chcieć. Przygotowujemy się do kolejnego meczu, w Słupsku. Czeka nas bardzo długa podróż. Dzisiejszy mecz jest już historią, ważne, że go wygraliśmy. A w jakim stylu, to nikogo nie obchodzi. Kibice się cieszą i my się cieszymy ze zwycięstwa - mówi Tomasz Nowakowski, środkowy Pogoni.
Mecz z liderem rozgrywek Czarnymi Słupsk w sobotę (19.10) o 18:00.