Kolejna osoba mieszkająca w budynku socjalnym przy ulicy Chrobrego w Prudniku nie żyje. Kilka dni temu około godziny 2 w nocy zauważono pożar. Zdzisław G. usłyszał już w prokuraturze zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci swojego sąsiada. Zostawił na noc świeczkę, od której wybuchł pożar. To jednak nie pierwsze takie zdarzenie w tym budynku.
W grudniu w 2017 roku w wyniku pożaru zginęły tam dwie kobiety. Sebastian K. miał rozlać w mieszkaniu denaturat i podpalić dwie nieprzytomne osoby, które spłonęły żywcem. Został skazany na 25 lat. Wtedy też nietrzeźwi mieszkańcy, którzy zostali ewakuowani byli agresywni wobec strażaków ratujących ich życie.
Interwencje policji i straży miejskiej na ulicy Chrobrego to norma. Prudniczanie mówią, że zachowanie tych ludzi jest specyficzne, ale każdemu należy zapewnić dach na głową.
- W ciągu ostatniego roku były tu już cztery pożary. Najczęściej te mieszkania są bez toalet, mają tylko takie małe kawalerki. To jest sama patologia. Tutaj mieszkają ludzie, którzy spożywają alkohol, nie mają pracy, wszczynają bójki. Muszą jednak gdzieś żyć. Są dni, kiedy jest spokojnie, a są też dni, kiedy - jak to się mówi - jest wesoło - dodają mieszkańcy.
Władysław Podróżny, prezes Zakładu Usług Komunalnych w Prudniku ma jednak pomysł na to, jak rozwiązać problem tak częstych pożarów w budynku socjalnym przy Chrobrego.
- To lokal, w którym znajdują się osoby mające problemy życiowe. Ze względu, że to jest duże skupisko ludzi, bo są tam aż 32 mieszkania, to jest tam takie nawarstwienie różnych sytuacji problematycznych. Rozwiązanie na przyszłość to takie, które ma możliwość zapobiegania pożarom, np. zmiana źródła ciepła na ciepło pochodzące z prądu, jednak wymaga to nakładu finansowego - dodaje Podróżny.
Straty po ostatnim pożarze są szacowane na około 70 tysięcy złotych, ponieważ ucierpiał nie tylko lokal mieszkalny, ale także klatka schodowa.