Wczoraj (03.07) na brzeskim odcinku autostrady A4 doszło do groźnego wypadku z udziałem tira i samochodu osobowego. Okazuje się, że służby ratownicze miały spore problemy z dotarciem do osób poszkodowanych. Większość kierowców utworzyła na autostradzie korytarz życia, ale kilku z nich zniweczyło trud pozostałych użytkowników drogi, skutecznie blokując przejazd straży pożarnej.
Mieczysław Ciróg, dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej w Grodkowie jako jeden z pierwszych dojechał na zdarzenie. Jak sam wspomina, miał z tym ogromne problemy.
- Wczoraj miałem dwie takie sytuacje podbramkowe. Najpierw jadąc do zdarzenia natrafiłem na dwie ciężarówki, które się wyprzedzały. Żaden z kierowców nie zamierzał odpuścić widząc pojazd uprzywilejowany. Później przed samym wypadkiem kierujący busem zablokował korytarz życia, który został utworzony przez innych użytkowników drogi.
Zdaniem grodkowskiego strażaka, to plaga na polskich drogach ekspresowych i autostradach.
- Niestety część kierowców próbuje wyprzedzać do samego końca, nawet w momencie powstanie kolizji czy wypadku. Zajeżdżają nam drogę, po prostu nie rozumieją, czym jest ten korytarz życia. Nie wiedzą, że służby ratownicze muszą się dostać, jak najszybciej do zdarzenia. Wielu kierowców uważa, że dzięki wyprzedzaniu dojadą do samego końca, że nie będą stali w korkach, ominą wszystko wraz ze stojącymi na prawym pasie ciężarówkami. To błędne myślenie – przekonuje Ciróg.
To nie pierwszy tego typu przypadek w regionie, gdy kierowcy zapominają o udrożnieniu przejazdu służbom ratowniczym. Policja przypomina, że za blokowanie korytarza życia grozi pięciusetzłotowy mandat. W Polsce taki korytarz to wciąż obyczaj. W wielu krajach Unii Europejskiej jest to obowiązek usankcjonowany prawnie.