Dotyczyło ono ”Zbrodni zabójstwa dokonanej przez funkcjonariuszy byłego Ministerstw Bezpieczeństwa Publicznego na członkach Narodowych Sił Zbrojnych ze zgrupowania „Bartka” z rejonu Podbeskidzia jesienią 1946 r. w okolicach Łambinowic”. Podstawą wszczęcia sprawy były zeznania złożone przez Jana Zielińskiego, który był świadkiem zbiorowej egzekucji. Najpierw sprawę prowadził prokurator Jerzy Michalski, a później przejął ją nieżyjący już Lech Pałys.
To, co powiedział Zieliński, udało się zweryfikować innymi dowodami. Prokuratorzy z Opola przesłuchali wielu żyjących jeszcze wówczas członków NSZ z okolic Baraniej Góry lub bliskich poległych partyzantów.
- Przesłuchiwałem ludzi spod Bielska, oni są strasznie pokrzywdzeni przez los, opowiadali mi całą historię swojego życia – wspomina prokurator Jerzy Michalski. - Jeździłem w miejsca, które wskazywał Zieliński. Pożyczałem samochód od szefa i całymi dniami go tam woziłem. To nie było łatwe. Mylił się, a po za tym okolice już się zmieniły. Jechaliśmy w jakieś miejsce na pewniaka, a on nagle kazał się zatrzymać i mówił, że tu nie było lasu.
Słowa Zielińskiego uwiarygodniły także ubeckie dokumenty udostępnione przez Urząd Ochrony Państwa. Minister Spraw Wewnętrznych Andrzej Milczanowski, w styczniu 1993 roku, uchylił klauzulę tajności, którą były objęte. Milczanowski zwolnił również z zachowania tajemnicy służbowej funkcjonariuszy UB. Mimo tego nie wszyscy chcieli się dzielić się swoją wiedzą z prokuratorem.
Zdarzenia opisane przez głównego świadka potwierdził także sam Henryk Wendrowski, który pod pseudonimem „Lawina” był główną postacią całej operacji.
Przesłuchano również mieszkańców okolic Łambinowic, którzy w 1946 r. przebywali na tamtym terenie. Jednak o akcji nic nie wiedzieli.
- Akta UB dostałem po wielkich bojach, bo nie było łatwo do nich zajrzeć w tamtych czasach, czytałem raporty funkcjonariuszy, którzy rozpracowywali „Bartka”, ale wiele do sprawy to one nie wniosły. Przesłuchiwałem kilku ubeków, ale nie Wendrowskiego – przyznaje prokurator Michalski.
Poza Wendrowskim, pozostali funkcjonariusze UB stwierdzili zgodnie, że nie mają żadnych informacji na temat operacji „Lawina”. Również z odtajnionych dokumentów ubeckich nie wynika, gdzie mogą spoczywać partyzanci „Bartka”.
Opolskiej prokuraturze nie pozostało nic innego, jak umorzyć śledztwo. Nie zdołano ustalić faktycznej liczby zamordowanych, miejsca dokonania zbrodni, mogił, oraz nazwisk i pseudonimów zamordowanych. Nie udało się też ustalić wszystkich nazwisk osób biorących udział w planowaniu zbrodni, którym można by było przedstawić zarzuty. Część z nich już i tak nie żyła, a inni wyjechali do Izraela. Umorzenie postępowania nie zakończyło jednak próby ustalenia prawdy.
Posłuchaj: