Po popowym wcieleniu lat 60-tych i niezbyt udanych poszukiwaniach przełomu tej dekady, Manfred Mann stworzył zespół z wielkimi ambicjami. Progresywny, ale nie stroniący od tradycyjnej folkowej, czy bluesowej piosenki (po raz kolejny sięga dwa razy po utwory Boba Dylana) i muzyki poważnej z drugiej strony, ale podane to wszystko w oryginalny sposób, absolutnie nie wtórne wobec znanych już wówczas gwiazd i pełno tu zaskoczeń od hard rocka, do pink floydowych plam, niby spokojnych jak kosmiczny ocean, a jednak coś się w nich czai.