Co dalej z Taborem Szynowym?
Sędzia Małgorzata Kątna, uzasadniając decyzję, wyjaśniała, że sąd miał wątpliwości, czy nowy właściciel odda fiskusowi około 8 milionów złotych zaległości. Jednak ostatnie zapewnienia zgłoszone przez Grupę Leo Maks, iż ureguluje dług, wpłynęły na to, że sąd ustalił nadzorcę sądowego w tej sprawie.
Uznano że zarówno rozstrzyganie sprawy przez uchylenie układu (o co wnioskował Urząd Skarbowy), jak i rozpoczęcie likwidacji odetnie możliwość pozyskania pomocy finansowej dla tej firmy. W tej sytuacji sąd powołał nadzorcę sądowego, który ma zabezpieczyć interesy pracowników, z kolei nowy właściciel dostanie też szansę na wyprowadzenie Taboru na prostą finansową.
Zdaniem Grzegorza Adamczyka, wiceszefa regionalnej Solidarności, to dobre rozwiązanie.
- Bo nowy właściciel nie wyprowadzi majątku a pracownicy mają szansę na otrzymanie zaległych pensji do 17 lutego - mówi.
Pracownicy obecni na rozprawie byli zdziwieni wypowiedzią prokurenta nowego właściciela Taboru. Okazało się, że majątek nabywcy Taboru oparty jest głównie na pożyczkach i kredytach. Prokurent Piotr Makowski nie potrafił też dzisiaj odpowiedzieć sądowi, jakie jest zabezpieczenie tych kredytów.
Pytany przez sędzię Małgorzatę Kątną, dlaczego firma z branży owocowo-warzywnej zainteresowała się budowaniem wagonów towarowych, odpowiedział, że Grupa Leo Maks ma kontakty za granicą umożliwiające zbyt tego towaru.
Teraz nowy właściciel ma 3 tygodnie na zdobycie zaufania sądu i pracowników. Do 17 lutego musi załodze wypłacić zaległe pensje. Dodajmy, że całe zadłużenie Taboru Szynowego wynosi około 40 milionów złotych.
Do tej sprawy będziemy wracać.
Posłuchajcie:
Posłuchaj także Loży Radiowej
Piotr Wójtowicz