"Wędrujące" targowisko w Nysie. Stragany stanęły na stadionie STALI
Po wielu awanturach, tzw. targ bułgarski, czy też grodkowski, przeniósł się z placu przy ul. Racławickiej na płytę boczną nyskiego stadionu Stali. Była to ogromna operacja logistyczna, gdyż dotyczy około trzystu straganów.
Nyskie władze przyznają, że to nie jest docelowe rozwiązanie, bowiem jeszcze w tym roku przystąpią do kapitalnego remontu targowiska i jego rozbudowy, włącznie z miejscami parkingowymi. Jednak zdaniem burmistrza Kordiana Kolbiarza, nie można było dłużej czekać.
- Nasi nyscy kupcy nie mają z czego żyć. Działają legalnie, odprowadzają podatki, tymczasem konkurencja tzw. targ bułgarski, odbiera im klientów. Nikt na tym cudzoziemskim targowisku nie weryfikuje legalności działalności gospodarczej. Stąd przeprowadzka na plac gminny i ustalona uchwałą radnych zaporowa stawka opłaty handlowej – 50 zł od metra kwadratowego powierzchni sprzedażnej – mówi Kolbiarz.
Dodajmy, że w nowym miejscu kupcy na targu grodkowskim płaca 2,50 gr za metr kwadratowy, a nawet 2 zł, jeśli dokonają wcześniejszej rezerwacji placu.
Na płycie bocznej stadionu wystarczyło miejsc dla wszystkich – mimo wcześniejszych obaw.
Jak dowiedziało się nieoficjalnie Radio Opole, osoby zainteresowane utrzymaniem tzw. targu grodkowskiego w dotychczasowym miejscu nie dają jednak za wygraną. Chcą wykazać, że prawo lokalne, regulujące te kwestie, było wadliwe.
- Nasi nyscy kupcy nie mają z czego żyć. Działają legalnie, odprowadzają podatki, tymczasem konkurencja tzw. targ bułgarski, odbiera im klientów. Nikt na tym cudzoziemskim targowisku nie weryfikuje legalności działalności gospodarczej. Stąd przeprowadzka na plac gminny i ustalona uchwałą radnych zaporowa stawka opłaty handlowej – 50 zł od metra kwadratowego powierzchni sprzedażnej – mówi Kolbiarz.
Dodajmy, że w nowym miejscu kupcy na targu grodkowskim płaca 2,50 gr za metr kwadratowy, a nawet 2 zł, jeśli dokonają wcześniejszej rezerwacji placu.
Na płycie bocznej stadionu wystarczyło miejsc dla wszystkich – mimo wcześniejszych obaw.
Jak dowiedziało się nieoficjalnie Radio Opole, osoby zainteresowane utrzymaniem tzw. targu grodkowskiego w dotychczasowym miejscu nie dają jednak za wygraną. Chcą wykazać, że prawo lokalne, regulujące te kwestie, było wadliwe.