Syndyk w otmuchowskiej spółce. Część załogi pracuje w Czechach
W stan upadłości została postawiona jedna z największych, otmuchowskich firm - "Eko-Vimar", produkująca kotły grzewcze. To prywatna spółka, która w czasach prosperity zatrudniała około dwustu osób, a ostatnio kilkadziesiąt. Do firmy wkroczył syndyk.
- Nie wpłynęła do nas żadna zapowiedż zwolnień grupowych z tej firmy, o jej kłopotach dowiadujemy się wyłącznie z mediów. Chcemy nawiązać kontakt, oferować pomoc, dzwonimy, ale bez skutku - mówi dyrektor nyskiego pośredniaka Małgorzata Pliszka.
Kłopoty otmuchowskiej spółki potwierdza burmistrz tego miasta Jan Woźniak.
- To smutne, ale prawdziwe. Zostaliśmy powiadomieni przez sąd, że Eko–Vimar – dobrze rokująca spółka, została postawiona w stan upadłości. Przychodzą także do nas byli pracownicy, którzy stracili pracę. Ostatnio, po stopniowych zwolnieniach, było tam zatrudnionych około 40-50 osób. Wiem, że część załogi przeszła do pracy do czeskiego Javornika, gdzie spółka ma drugi zakład – mówi burmistrz.
Przedsiębiorstwo "Eko-Vimar" współpracowało z Czechami. Jak powiedział burmistrz, zarządowi firmy, mimo olbrzymiego zaangażowania, nie udało się znaleźć inwestora.
Telefony w firmie milczą.
Kłopoty otmuchowskiej spółki potwierdza burmistrz tego miasta Jan Woźniak.
- To smutne, ale prawdziwe. Zostaliśmy powiadomieni przez sąd, że Eko–Vimar – dobrze rokująca spółka, została postawiona w stan upadłości. Przychodzą także do nas byli pracownicy, którzy stracili pracę. Ostatnio, po stopniowych zwolnieniach, było tam zatrudnionych około 40-50 osób. Wiem, że część załogi przeszła do pracy do czeskiego Javornika, gdzie spółka ma drugi zakład – mówi burmistrz.
Przedsiębiorstwo "Eko-Vimar" współpracowało z Czechami. Jak powiedział burmistrz, zarządowi firmy, mimo olbrzymiego zaangażowania, nie udało się znaleźć inwestora.
Telefony w firmie milczą.