Polacy rozpoczęli z dużym animuszem. Wynik meczu otworzył Arkadiusz Moryto. Nasz zespół od pierwszych minut grał twardo w obronie, kapitalnie bronił Mateusz Kornecki, a nasi reprezentanci potrafili też skutecznie zagrać w ataku. Dzięki takiej grze po 16 min biało-czerwoni prowadzili 6:2. W tym momencie podopiecznym Piotra Przybeckiego przydarzył pierwszy, dłuższy przestój, co skrzętnie wykorzystali rywale i zdobyli trzy bramki z rzędu. Potem żadnej z drużyn nie udało się zbudować większej przewagi, a pierwszą połowę Rumuni zakończyli minimalnym prowadzeniem 10:9.

Na początku drugiej odsłony Polacy nie ustrzegli się błędów i rywale zdołali odskoczyć na cztery trafienia. Na szczęście nasi kadrowicze zdołali uporządkować grę i mecz już do samego końca miał niezwykle zacięty i wyrównany charakter. Ostatecznie rywalizacja w opolskiej Stegu Arenie zakończyła się remisem 24:24. W rzutach karnych Polacy wygrali 6:5, a przesądziła o tym skuteczna obrona Adama Malchera.

- To nie tylko dzięki mnie wygraliśmy ten mecz. Cały zespół grał przez 60 minut - tłumaczy Adam Malcher. - Gratulacje dla całego zespołu, cieszymy się, że były takie emocje po rzutach karnych, drugi raz z rzędu. Wyszliśmy z tego zwycięsko i wygraliśmy turniej w Opolu.

W meczu o 3. miejsce Japonia pokonała Czechów 27:25.