Ogólnopolski Turniej Procarski w Suchym Borze. "Tu nie ma żadnych przyrządów celowniczych" [ZDJĘCIA]
Procarstwo to nie jest w Polsce popularna dyscyplina. Zawody w strzelaniu z procy do celu zorganizowano właśnie w Suchym Borze.
Okazuje się, że rozgrywki i samo procarstwo zaczynają powoli zdobywać coraz większą rzeszę zwolenników.
- To nie jest proca taka, jaką znamy dziś - mówi Jakub Niezgoda, twórca inicjatywy Procarz Polski, prezes Opolskiego Klubu Strzelectwa Tradycyjnego "Gryf". - Mamy tutaj do czynienia z procą tradycyjną, czyli bronią historyczną. Była znana od epoki kamienia, natomiast ta proca nowożytna, widełkowa to XIX wiek. Wtedy została skonstruowana.
Różnica polega na tym, że z procy nowożytnej wystrzeliwuje się kamienie, a tradycyjną nimi miota.
- Tej broni nie da się kupić, trzeba ją upleść - wyjaśnia Sławomir Kania, biorący udział w zawodach. - Z plecionek, a nie z syntetyków. To zupełnie inna sztuka "strzelania". Te proce są wzorowane na broni do atakowania ludzi. Te proce tradycyjne właśnie do tego służyły.
- Wcale nie jest łatwo trafić do celu - mówił procarz Maciej Polowczyk. - Wymaga naprawdę bardzo dużo czasu, żeby opanować procę. To jest "strzelanie" intuicyjne i tylko intuicyjne. Tu nie ma żadnych przyrządów celowniczych. Tylko nasze ciało i zgranie decyduje, gdzie ten kamień poleci.
Dodajmy, że zawody procarskie są bardzo popularne w Hiszpanii. Polscy zawodnicy chcą promować tę dyscyplinę, by i w naszym kraju jej zwolenników i czynnych zawodników było więcej.
- To nie jest proca taka, jaką znamy dziś - mówi Jakub Niezgoda, twórca inicjatywy Procarz Polski, prezes Opolskiego Klubu Strzelectwa Tradycyjnego "Gryf". - Mamy tutaj do czynienia z procą tradycyjną, czyli bronią historyczną. Była znana od epoki kamienia, natomiast ta proca nowożytna, widełkowa to XIX wiek. Wtedy została skonstruowana.
Różnica polega na tym, że z procy nowożytnej wystrzeliwuje się kamienie, a tradycyjną nimi miota.
- Tej broni nie da się kupić, trzeba ją upleść - wyjaśnia Sławomir Kania, biorący udział w zawodach. - Z plecionek, a nie z syntetyków. To zupełnie inna sztuka "strzelania". Te proce są wzorowane na broni do atakowania ludzi. Te proce tradycyjne właśnie do tego służyły.
- Wcale nie jest łatwo trafić do celu - mówił procarz Maciej Polowczyk. - Wymaga naprawdę bardzo dużo czasu, żeby opanować procę. To jest "strzelanie" intuicyjne i tylko intuicyjne. Tu nie ma żadnych przyrządów celowniczych. Tylko nasze ciało i zgranie decyduje, gdzie ten kamień poleci.
Dodajmy, że zawody procarskie są bardzo popularne w Hiszpanii. Polscy zawodnicy chcą promować tę dyscyplinę, by i w naszym kraju jej zwolenników i czynnych zawodników było więcej.