PIP o wypadku uczniów w Brzegu: Doszło do wybuchu gazu, są wątpliwości czy chłopcy pracowali we właściwym zakładzie
Wybuch ulatniającego się gazu był przyczyną wypadku, do którego doszło wczoraj (12.11) na terenie jednego z warsztatów samochodowych w Brzegu. Tak wynika ze wstępnych ustaleń Państwowej Inspekcji Pracy.
Przypomnijmy, w wyniku wybuchu dwóch uczniów Zespołu Szkół Budowlanych w Brzegu, pracujących w warsztacie zajmującym się konserwacją instalacji LPG uległo poparzeniu.
- Podczas przeglądu jednego z samochodów doszło do wycieku. Nie doszło do pożaru tylko zapalił się gaz w atmosferze. Z oględzin tego miejsca wygląda, że była tam też nagrzewnica gazowa, która funkcjonuje z takim otwartym płomieniem. To mógł być inicjator - wyjaśnia Tomasz Krzemienowski, zastępca Okręgowego Inspektora Pracy w Opolu.
Poszkodowani zostali odwiezieni do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przez rodziców jednego z chłopaków. Stan jednego z nich jest cięższy, jednak rodziny nie ujawniają szczegółów, wskazując, że nastolatkowie są pod dobrą opieką lekarską.
Są hospitalizowani na oddziale chirurgii dziecięcej. Jak przekazała nam rzecznik szpitala w ciągu kilku dni powinni być wypisani.
W toku dalszych czynności inspektorzy PIP sprawdzają, czy nad młodocianymi pracownikami był sprawowany odpowiedni nadzór.
- Są pewne wątpliwości w zakresie tego, czy miejsce, w którym ta praca była wykonywana, było właściwe w tym kontekście, że osoby, do których należał warsztat nie były pracodawcami tych młodych ludzi. Wygląda na to, że oni jakby z innego zakładu zostali tam wydelegowani - dodaje Krzemienowski.
Na razie nie wiadomo, jak długo potrwa ustalanie dalszych szczegółów wypadku.
- Podczas przeglądu jednego z samochodów doszło do wycieku. Nie doszło do pożaru tylko zapalił się gaz w atmosferze. Z oględzin tego miejsca wygląda, że była tam też nagrzewnica gazowa, która funkcjonuje z takim otwartym płomieniem. To mógł być inicjator - wyjaśnia Tomasz Krzemienowski, zastępca Okręgowego Inspektora Pracy w Opolu.
Poszkodowani zostali odwiezieni do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przez rodziców jednego z chłopaków. Stan jednego z nich jest cięższy, jednak rodziny nie ujawniają szczegółów, wskazując, że nastolatkowie są pod dobrą opieką lekarską.
Są hospitalizowani na oddziale chirurgii dziecięcej. Jak przekazała nam rzecznik szpitala w ciągu kilku dni powinni być wypisani.
W toku dalszych czynności inspektorzy PIP sprawdzają, czy nad młodocianymi pracownikami był sprawowany odpowiedni nadzór.
- Są pewne wątpliwości w zakresie tego, czy miejsce, w którym ta praca była wykonywana, było właściwe w tym kontekście, że osoby, do których należał warsztat nie były pracodawcami tych młodych ludzi. Wygląda na to, że oni jakby z innego zakładu zostali tam wydelegowani - dodaje Krzemienowski.
Na razie nie wiadomo, jak długo potrwa ustalanie dalszych szczegółów wypadku.