"Chwycił mnie za palec, a ja go przepraszałam" Ruszył proces o zabójstwo czwórki dzieci w Ciecierzynie
Według prokuratury 27-letnia Aleksandra J. zabiła czwórkę swoich dzieci zaraz po porodzie. Kobieta wszystkie dzieci rodziła naturalnie, następnie wsadzała je do czarnego worka i chowała w piecu. Jedno dziecko zakopała pod jabłonią. Dzisiaj (25.09) w opolskim sądzie okręgowym ruszył proces w tej sprawie. Oskarżona twierdzi, że zabijała te dzieci, bo jej partner miał powiedzieć, że jak urodzi mu kolejne dziecko, to odbierze jej 6-letniego syna Daniela. Ojciec dzieci Dawid W. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i twierdzi, że nie wiedział o ciążach partnerki.
- Bałam się, że odbierze mi Daniela jak urodzę te dzieci - wyjaśniała dzisiaj przed sądem oskarżona Aleksandra J.
- Nie chciałam, żeby to tak się zakończyło. Nigdy nie chciałam ich skrzywdzić. Dawid wiedział o wszystkim. O każdej z tych czterech ciąż. Na początku go chroniłam. Bałam się, że mi zabierze syna. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że może być kolejne dziecko. Bałam się, że spełni swoje groźby. Mówił, że jak pojawi się następne dziecko, to zabierze mi Daniela, a z każdym następnym mam iść w cholerę. Syn jest dla mnie najważniejszy. To jest moje oczko w głowie i bałam się, że mi go zabierze - wyjaśniała oskarżona.
Oskarżony Dawid W. podkreślał w swoich wyjaśnieniach przed sądem, że nie wiedział o tym, że jego partnerka była w ciąży. Odpowiadał tylko na pytania swoich obrońców.
- Pytałem wprost, czy jest w ciąży. Odpowiadała, że nie. Zmiany w swoim wyglądzie tłumaczyła chorobami - wyjaśniał oskarżony Dawid W.
Sędziowie na rozprawie odczytywali również wyjaśnienia oskarżonej, które złożyła przed prokuratorem. Opisywała w nich, jak dochodziło do zabójstw dzieci.
- Nie pamiętam, czy się ruszał, czy oddychał. Pamiętam, że złapał mnie za palec. Pamiętam jeszcze, że ja tak bardzo go przepraszałam. Mówiłam do niego i płakałam. Tego samego dnia poczekałam aż się ściemni. Poszłam pod jabłoń, bo ja lubię jabłka i chciałam, żeby przypominały o nim. O tym małym. Następnie zakopałam go - odczytywała wyjaśnienia oskarżonej sędzia.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, sąd nie wyłączył jawności tego postępowania. Do zabójstw miało dochodzić w 2013, 2015, 2016 i 2018 roku. Do makabrycznego odkrycia doszło w grudniu ubiegłego roku w Ciecierzynie pod Byczyną.
- Nie chciałam, żeby to tak się zakończyło. Nigdy nie chciałam ich skrzywdzić. Dawid wiedział o wszystkim. O każdej z tych czterech ciąż. Na początku go chroniłam. Bałam się, że mi zabierze syna. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że może być kolejne dziecko. Bałam się, że spełni swoje groźby. Mówił, że jak pojawi się następne dziecko, to zabierze mi Daniela, a z każdym następnym mam iść w cholerę. Syn jest dla mnie najważniejszy. To jest moje oczko w głowie i bałam się, że mi go zabierze - wyjaśniała oskarżona.
Oskarżony Dawid W. podkreślał w swoich wyjaśnieniach przed sądem, że nie wiedział o tym, że jego partnerka była w ciąży. Odpowiadał tylko na pytania swoich obrońców.
- Pytałem wprost, czy jest w ciąży. Odpowiadała, że nie. Zmiany w swoim wyglądzie tłumaczyła chorobami - wyjaśniał oskarżony Dawid W.
Sędziowie na rozprawie odczytywali również wyjaśnienia oskarżonej, które złożyła przed prokuratorem. Opisywała w nich, jak dochodziło do zabójstw dzieci.
- Nie pamiętam, czy się ruszał, czy oddychał. Pamiętam, że złapał mnie za palec. Pamiętam jeszcze, że ja tak bardzo go przepraszałam. Mówiłam do niego i płakałam. Tego samego dnia poczekałam aż się ściemni. Poszłam pod jabłoń, bo ja lubię jabłka i chciałam, żeby przypominały o nim. O tym małym. Następnie zakopałam go - odczytywała wyjaśnienia oskarżonej sędzia.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, sąd nie wyłączył jawności tego postępowania. Do zabójstw miało dochodzić w 2013, 2015, 2016 i 2018 roku. Do makabrycznego odkrycia doszło w grudniu ubiegłego roku w Ciecierzynie pod Byczyną.