Z wesela na stół operacyjny. Pacjentka nie wiedziała, że jest śmiertelnie chora
Chirurdzy z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Opolu uratowali życie kobiecie, której pękł tętniak aorty piersiowej. Mieszkanka powiatu prudnickiego trafiła na stół operacyjny po tym, jak źle się poczuła na weselu wnuczki.
Chirurdzy Jacek Hobot i Robert Żurawel tłumaczą, że w takiej sytuacji statystyki są złe - przeżywa jeden pacjent na dziesięciu. W tym przypadku uratowano życie, głównie dlatego, że szpital jest przygotowany do wszczepiania protez stentgrafta.
Chirurdzy Jacek Hobot i Robert Żurawel tłumaczą, że w takiej sytuacji statystyki są złe - przeżywa jeden pacjent na dziesięciu. W tym przypadku uratowano życie, głównie dlatego, że szpital jest przygotowany do wszczepiania protez stentgrafta.
- To jest poważna operacja tylko prowadzona niczym przez dziurkę od klucza. Do miejsca w którym pękł tętniak dostajemy się przez tętnicę udową, a operacja toczy się w innym miejscu, czyli w aorcie piersiowej, którą wykonujemy pod promieniami Rentgena - tłumaczy dr Robert Żurawel.
Dr Jacek Hobot wyjaśnia, że do tętnic wkładamy sztuczną protezę, która jest skompresowana w specjalnym opakowaniu. Usuwając opakowanie ona się rozszerza i pokrywa całe naczynie od środka, czyli wyłącza tętniak z krążenia i zatrzymuje krwotok.
Pacjentka, którą odwiedziliśmy tuż po operacji mówi, że nie wiedziała o swoim schorzeniu.
- Ciągle mnie serce bolało i czułam silny ból w plecach, więc tego dnia pomyślałam - może to zawał, więc pojadę do domu i położę się. Na szczęście wnuczka przybiegła i wezwała pogotowie.
Jacek Hobot i Robert Żurawel zaznaczają, że tego typu schorzenia przebiegają w sposób bezobjawowy. Problemem jest także to, że ten odcinek aorty jest niedostępny w badaniu USG, a można go wykryć na tomografii. W tej sytuacji pacjenci o przeprowadzenie badań powinni poprosić lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.
W USK w Opolu rocznie prowadzi się około 100 takich zabiegów. - Jak na milionową populację Opolszczyzny jest to schorzenie dosyć częste, bardzo podstępne i bardzo groźne - podkreśla Jacek Hobot, który dodaje, że część osób z takim problemem umiera jeszcze przed dotarciem do szpitala.
Dr Jacek Hobot wyjaśnia, że do tętnic wkładamy sztuczną protezę, która jest skompresowana w specjalnym opakowaniu. Usuwając opakowanie ona się rozszerza i pokrywa całe naczynie od środka, czyli wyłącza tętniak z krążenia i zatrzymuje krwotok.
Pacjentka, którą odwiedziliśmy tuż po operacji mówi, że nie wiedziała o swoim schorzeniu.
- Ciągle mnie serce bolało i czułam silny ból w plecach, więc tego dnia pomyślałam - może to zawał, więc pojadę do domu i położę się. Na szczęście wnuczka przybiegła i wezwała pogotowie.
Jacek Hobot i Robert Żurawel zaznaczają, że tego typu schorzenia przebiegają w sposób bezobjawowy. Problemem jest także to, że ten odcinek aorty jest niedostępny w badaniu USG, a można go wykryć na tomografii. W tej sytuacji pacjenci o przeprowadzenie badań powinni poprosić lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.
W USK w Opolu rocznie prowadzi się około 100 takich zabiegów. - Jak na milionową populację Opolszczyzny jest to schorzenie dosyć częste, bardzo podstępne i bardzo groźne - podkreśla Jacek Hobot, który dodaje, że część osób z takim problemem umiera jeszcze przed dotarciem do szpitala.