Wirus ASF zagraża także Opolszczyźnie. W walce z tą chorobą najważniejsza jest higiena i uświadomienie ludzi - mówią specjaliści
- Odstrzał dzików na Opolszczyźnie został zwiększony o 100 procent - powiedział w porannej rozmowie "W cztery oczy" Wojciech Plewka, przewodniczący Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Opolu. Polska od 2014 roku zmaga się z problemem afrykańskiego pomoru świń, który stanowi śmiertelne zagrożenie dla trzody chlewnej.
Pierwsze ogniska wirusa ASF pojawiły się w naszym kraju 4 lata temu w gospodarstwie na Podlasiu. Na początku tego roku prezydent Andrzej Duda podpisał specustawę określającą sposoby walki z wirusem afrykańskiego pomoru świń. Jednym z nich jest ograniczenie poprzez odstrzał populacji dzików, które mogą przenosić chorobę groźną dla świń.
- Myśliwi realizują wszystkie nałożone plany pozyskania, nawet w niektórych przypadkach jest to czynione nieetycznie - stwierdził w porannej rozmowie opolski łowczy Wojciech Plewka.
- A mianowicie, mamy zezwolenie na odstrzał loch, czyli matek prowadzących. Każdy myśliwi sam musi wziąć ten ciężar na swoją głowę, czy odstrzelić lochę, czy zostawić te "pasiaki" bez opieki. Ale to już pozostawiam członkom związku. Ja chcę powiedzieć, że odstrzał został zwiększony o 100 procent - powiedział Wojciech Plewka.
Jeszcze do niedawna w okręgu opolskim było odstrzeliwanych 6 tysięcy dzików, dziś jest to 13 tysięcy. - Inwentaryzacje pokazały, że tych dzików nie ma. Sami rolnicy mówią: nie ma szkód. My też to widzimy - tłumaczył opolski łowczy.
Dlaczego zatem ASF wciąż jest niebezpieczny?
- Największy problem to zdyscyplinowanie ludzi - mówi Wojciech Plewka. - Higiena i jeszcze raz higiena powinna być na fermach trzody chlewnej, ale także na przykład na parkingach leśnych - tłumaczył przewodniczący Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Opolu.
- Tam jest największa choroba, jeżeli chodzi o ruch turystów. Proszę zobaczyć, granice w zasadzie są bardzo dostępne, nawet ze Wschodu. Jadą turyści, przekraczają granicę polską i dalej kierują się na Europę. Jak znam życie, to mają pełne torby kanapek, różne, z salami i tak dalej. Zatrzymują się na leśnych parkingach. Wędliny po jakimś czasie są niezjadliwe, więc są wyrzucane do kosza i proszę sobie wyobrazić dzik przychodzi tam i szuka - mówi gość Radia Opole.
Jak stwierdził, fermy trzody chlewnej na Opolszczyźnie są wysokiej kultury rolnej.
- Prawdopodobieństwo, że ASF dotrze także na Opolszczyznę jest bardzo duże - przyznał w "Poglądach i osądach" Wacław Bortnik, wojewódzki lekarz weterynarii.
- Dlatego, że jest ten ASF praktycznie niedaleko nas, jeśli weźmiemy pod uwagę, z jakimi województwami graniczymy, jeśli weźmiemy także pod uwagę ruch turystyczny, okres migracji ludzi i jednocześnie handel produktami produkowanymi przez rolników, no, a przede wszystkim dużą bytność turystów z zagranicy - wyliczał Wacław Bortnik.
- Podejmowane są prewencyjne środki - dodał wojewódzki lekarz weterynarii. - Wysoko oceniany program rządowy zwalczający ASF skrupulatnie realizujemy - mówił gość drugiej porannej rozmowy.
Jak dodał, nosicielami ASF oprócz dzików mogą być także ptaki łowne, a nawet kleszcze.
Dodajmy, drugim, głównym sposobem na walkę z wirusem afrykańskiego pomoru świń, obok odstrzału dzików, jest bioasekuracja w gospodarstwach.
- Myśliwi realizują wszystkie nałożone plany pozyskania, nawet w niektórych przypadkach jest to czynione nieetycznie - stwierdził w porannej rozmowie opolski łowczy Wojciech Plewka.
- A mianowicie, mamy zezwolenie na odstrzał loch, czyli matek prowadzących. Każdy myśliwi sam musi wziąć ten ciężar na swoją głowę, czy odstrzelić lochę, czy zostawić te "pasiaki" bez opieki. Ale to już pozostawiam członkom związku. Ja chcę powiedzieć, że odstrzał został zwiększony o 100 procent - powiedział Wojciech Plewka.
Jeszcze do niedawna w okręgu opolskim było odstrzeliwanych 6 tysięcy dzików, dziś jest to 13 tysięcy. - Inwentaryzacje pokazały, że tych dzików nie ma. Sami rolnicy mówią: nie ma szkód. My też to widzimy - tłumaczył opolski łowczy.
Dlaczego zatem ASF wciąż jest niebezpieczny?
- Największy problem to zdyscyplinowanie ludzi - mówi Wojciech Plewka. - Higiena i jeszcze raz higiena powinna być na fermach trzody chlewnej, ale także na przykład na parkingach leśnych - tłumaczył przewodniczący Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Opolu.
- Tam jest największa choroba, jeżeli chodzi o ruch turystów. Proszę zobaczyć, granice w zasadzie są bardzo dostępne, nawet ze Wschodu. Jadą turyści, przekraczają granicę polską i dalej kierują się na Europę. Jak znam życie, to mają pełne torby kanapek, różne, z salami i tak dalej. Zatrzymują się na leśnych parkingach. Wędliny po jakimś czasie są niezjadliwe, więc są wyrzucane do kosza i proszę sobie wyobrazić dzik przychodzi tam i szuka - mówi gość Radia Opole.
Jak stwierdził, fermy trzody chlewnej na Opolszczyźnie są wysokiej kultury rolnej.
- Prawdopodobieństwo, że ASF dotrze także na Opolszczyznę jest bardzo duże - przyznał w "Poglądach i osądach" Wacław Bortnik, wojewódzki lekarz weterynarii.
- Dlatego, że jest ten ASF praktycznie niedaleko nas, jeśli weźmiemy pod uwagę, z jakimi województwami graniczymy, jeśli weźmiemy także pod uwagę ruch turystyczny, okres migracji ludzi i jednocześnie handel produktami produkowanymi przez rolników, no, a przede wszystkim dużą bytność turystów z zagranicy - wyliczał Wacław Bortnik.
- Podejmowane są prewencyjne środki - dodał wojewódzki lekarz weterynarii. - Wysoko oceniany program rządowy zwalczający ASF skrupulatnie realizujemy - mówił gość drugiej porannej rozmowy.
Jak dodał, nosicielami ASF oprócz dzików mogą być także ptaki łowne, a nawet kleszcze.
Dodajmy, drugim, głównym sposobem na walkę z wirusem afrykańskiego pomoru świń, obok odstrzału dzików, jest bioasekuracja w gospodarstwach.