Opolscy politycy wskazują na plusy i minusy projektu reformy szkolnictwa wyższego
Reforma szkolnictwa wyższego była jednym z tematów Niedzielnej Loży Radiowej. Ustawa zwana "Konstytucją dla nauki" mówi między innymi o ograniczeniu liczby dyscyplin naukowych, zwiększeniu finansowania dla polskich uczelni i nowym modelu ich zarządzania. Zapytaliśmy opolskich polityków o ocenę projektu Jarosława Gowina, ministra nauki i szkolnictwa wyższego.
Grzegorz Sawicki, radny wojewódzki z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego, pozytywnie ocenia preferowaną współpracę uczelni z biznesem i możliwość szybkiego reagowania na oczekiwania rynku. - Drugą sprawą jest większa autonomia uczelni. Będzie można samodzielnie decydować o kierunku jej rozwoju. Do tego dochodzi prawdopodobnie szybsze i łatwiejsze pozyskiwanie pieniędzy. Tak wynika z zapowiedzi wicepremiera Gowina.
Zdaniem doktora Piotra Wacha z Nowoczesnej, może cieszyć fakt, że projekt powstał w oparciu o konsultacje z ekspertami i środowiskiem akademickim. - Biorąc pod uwagę, że mamy bardzo dużo nowych aktów prawnych i przepisów zaśmiecających polskie ustawodawstwo, cieszy propozycja zastąpienia czterech dokumentów przez jeden nowy. Mielibyśmy swoistą deregulację.
Katarzyna Czochara, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, uważa, że na dyskusję jest zbyt wcześnie. Niektóre elementy projektu ocenia dobrze, a inne wręcz przeciwnie. - Są propozycje wymagające debaty i dyskusji. Wtedy projekt będzie mieć taki kształt, który pozwoli uniknąć jakiegokolwiek niezadowolenia.
Według Barbary Kamińskiej z Platformy Obywatelskiej, jakość szkolnictwa wyższego poprawi się tylko wtedy, gdy wiedza będzie na uczelniach skutecznie egzekwowana. - W poprzednim pokoleniu na jednego studenta przypadało o wiele więcej pracowników naukowych. Obecnie ta liczba jest czterokrotnie mniejsza. To również wpływa na jakość kształcenia, opiekę nad każdym studentem oraz indywidualizm nauczania.
Ryszard Galla, poseł Mniejszości Niemieckiej, ocenia, że projekt ustawy daje uczelniom duże szanse, ale niesie też zagrożenia. - Mam na myśli chociażby preferowanie dużych ośrodków naukowych, aczkolwiek to fakt, że zbyt małe i podzielone uczelnie nie sprzyjają dobremu zarządzaniu oraz utrzymywaniu właściwej jakości kształcenia.
Z kolei Robert Tistek, należący do ruchu Kukiz'15, podkreśla pozytywne konsekwencje oddania uczelniom większej autonomii w wydawaniu pieniędzy. - Senat uczelni zdecyduje, na co wydać pieniądze. To jest rozwiązanie w dobrą stronę, bo na miejscu lepiej wiadomo, gdzie kierować te fundusze.
Zdaniem doktora Piotra Wacha z Nowoczesnej, może cieszyć fakt, że projekt powstał w oparciu o konsultacje z ekspertami i środowiskiem akademickim. - Biorąc pod uwagę, że mamy bardzo dużo nowych aktów prawnych i przepisów zaśmiecających polskie ustawodawstwo, cieszy propozycja zastąpienia czterech dokumentów przez jeden nowy. Mielibyśmy swoistą deregulację.
Katarzyna Czochara, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, uważa, że na dyskusję jest zbyt wcześnie. Niektóre elementy projektu ocenia dobrze, a inne wręcz przeciwnie. - Są propozycje wymagające debaty i dyskusji. Wtedy projekt będzie mieć taki kształt, który pozwoli uniknąć jakiegokolwiek niezadowolenia.
Według Barbary Kamińskiej z Platformy Obywatelskiej, jakość szkolnictwa wyższego poprawi się tylko wtedy, gdy wiedza będzie na uczelniach skutecznie egzekwowana. - W poprzednim pokoleniu na jednego studenta przypadało o wiele więcej pracowników naukowych. Obecnie ta liczba jest czterokrotnie mniejsza. To również wpływa na jakość kształcenia, opiekę nad każdym studentem oraz indywidualizm nauczania.
Ryszard Galla, poseł Mniejszości Niemieckiej, ocenia, że projekt ustawy daje uczelniom duże szanse, ale niesie też zagrożenia. - Mam na myśli chociażby preferowanie dużych ośrodków naukowych, aczkolwiek to fakt, że zbyt małe i podzielone uczelnie nie sprzyjają dobremu zarządzaniu oraz utrzymywaniu właściwej jakości kształcenia.
Z kolei Robert Tistek, należący do ruchu Kukiz'15, podkreśla pozytywne konsekwencje oddania uczelniom większej autonomii w wydawaniu pieniędzy. - Senat uczelni zdecyduje, na co wydać pieniądze. To jest rozwiązanie w dobrą stronę, bo na miejscu lepiej wiadomo, gdzie kierować te fundusze.