Arkadiusz Nowak: Walka z barszczem Sosnowskiego wymaga koordynacji ponad granicami. Nie jest łatwa i tania
Z poparzeniami rąk trafił do wrocławskiego szpitala chłopiec z Głuchołaz. Oparzenia mógł spowodować barszcz Sosnowskiego rosnący nad rzeką Białką.
- Czy jest on do wytępienia? Myślę, że na Opolszczyźnie dalibyśmy radę wytępić, przy czym pytanie drugie jest o sensowność tego wytępienia, jeśli wiemy, że na okolicznych terenach, w Czechach, w górę tych rzek ten barszcz występuje. Musiałaby być to skoordynowana akcja co najmniej w zlewniach tych rzek - mówi Nowak.
- Wszystkie gatunki inwazyjne są kłopotliwe i nie łatwe do wytępienia. W naszym regionie trzeba by wyznaczyć strefę występowania barszczu - to jest 25 gmin południowej Opolszczyzny i tam należałoby na początek zrobić inwentaryzację, a potem zacząć niszczyć roślinę - dodaje Nowak
- Najlepszym sposobem jest oszukać roślinę, oszukać jej biologię. Kiedy owocuje szczególnie roślina 1-roczna, to ona ma sygnał, że czas umierać. Nasiona zostawia. Z jednego okazu barszczu Sosnowskiego to są tysiące nasion. Jeśli my ją skosimy, zanim ona te owoce wyda, to ona uważa, że trzeba trwać dalej, bo jeszcze swojej biologicznej roli nie odegrała - dodaje.
- I wtedy trzeba zabezpieczyć kwiatostany, nasiona zebrać, a następnie wyciąć roślinę - dodaje gość Radia Opole.