Ratownicy medyczni znów protestowali w Opolu. "Zwykły obywatel nie zna trudów tej pracy"
Blisko stu ratowników medycznych manifestowało kolejny raz przed urzędem wojewódzkim. Ta grupa zawodowa domaga się 1600 złotych podwyżki, czyli zrównania pensji do pielęgniarek zatrudnionych w systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego.
Ministerstwo Zdrowia proponuje im z kolei 400 zł brutto od lipca tego roku i kolejne 400 od lipca 2018 roku. Manifestujący uważają, że to zbyt mała podwyżka.
- Zwykły obywatel nie zdaje sobie sprawy z trudów naszej codziennej pracy - mówią ratownicy Marcin Lubczyński i Dawid Jakubczak. Ta praca jest żmudna i nisko, ich zdaniem, opłacana. Przekonują o swoim przepracowaniu, zbyt dużym zmęczeniu i frustracji wobec zaistniałej sytuacji. Dodają, że normą jest praca po 200, 300, a nawet 400 godzin w skali miesiąca. Muszą tak wiele czasu spędzać w pracy, żeby utrzymać rodzinę.
Opolska delegacja Komitetu Protestacyjnego Ratowników Medycznych została zaproszona na rozmowę z wojewodą i wicewojewodą. Violetta Porowska podkreśla jednak, że kwestia płac ratowników rozstrzyga się na poziomie centralnym. - Wciąż są toczone dyskusje z Ministerstwem Zdrowia, natomiast my robimy na poziomie lokalnym to, co możemy. Mam za sobą dwa spotkania z dysponentami medycznymi, gdzie rozmawialiśmy o wsparciu ratowników medycznych własnymi siłami. O efektach spotkań chciałabym poinformować najpierw ratowników, a spotkam się z nimi we wtorek (04.07).
Zdaniem Ireneusza Szafrańca, opolskiego koordynatora protestu, spotkanie w urzędzie wojewódzkim daje nadzieję na lepszą niż dotychczas sytuację opolskiego ratownictwa medycznego. Mówi też o dalszych krokach ratowników. - Nie będziemy spać spokojnie, bo już dzisiaj zaczniemy opracowywać plan dalszego działania. Nie ukrywamy eskalacji protestu. Rozważamy wypowiedzenie umów o pracę i odejście oraz strajk głodowy. Podejmiemy decyzję na poziomie ogólnopolskim i wówczas protest zaostrzy się.
Narada komitetu protestacyjnego na szczeblu krajowym jest zaplanowana na dzisiejszy (30.06) wieczór.
- Zwykły obywatel nie zdaje sobie sprawy z trudów naszej codziennej pracy - mówią ratownicy Marcin Lubczyński i Dawid Jakubczak. Ta praca jest żmudna i nisko, ich zdaniem, opłacana. Przekonują o swoim przepracowaniu, zbyt dużym zmęczeniu i frustracji wobec zaistniałej sytuacji. Dodają, że normą jest praca po 200, 300, a nawet 400 godzin w skali miesiąca. Muszą tak wiele czasu spędzać w pracy, żeby utrzymać rodzinę.
Opolska delegacja Komitetu Protestacyjnego Ratowników Medycznych została zaproszona na rozmowę z wojewodą i wicewojewodą. Violetta Porowska podkreśla jednak, że kwestia płac ratowników rozstrzyga się na poziomie centralnym. - Wciąż są toczone dyskusje z Ministerstwem Zdrowia, natomiast my robimy na poziomie lokalnym to, co możemy. Mam za sobą dwa spotkania z dysponentami medycznymi, gdzie rozmawialiśmy o wsparciu ratowników medycznych własnymi siłami. O efektach spotkań chciałabym poinformować najpierw ratowników, a spotkam się z nimi we wtorek (04.07).
Zdaniem Ireneusza Szafrańca, opolskiego koordynatora protestu, spotkanie w urzędzie wojewódzkim daje nadzieję na lepszą niż dotychczas sytuację opolskiego ratownictwa medycznego. Mówi też o dalszych krokach ratowników. - Nie będziemy spać spokojnie, bo już dzisiaj zaczniemy opracowywać plan dalszego działania. Nie ukrywamy eskalacji protestu. Rozważamy wypowiedzenie umów o pracę i odejście oraz strajk głodowy. Podejmiemy decyzję na poziomie ogólnopolskim i wówczas protest zaostrzy się.
Narada komitetu protestacyjnego na szczeblu krajowym jest zaplanowana na dzisiejszy (30.06) wieczór.