Dyskutowali o kleszczach i boreliozie. "Nie panikujmy po ugryzieniu"
Stereotypy, fakty i mity związane z boreliozą oraz innymi chorobami odkleszczowymi były tematem konferencji w urzędzie marszałkowskim. Specjaliści oceniają, że trwająca wiosna przyniosła więcej tych groźnych pajęczaków.
Po powrocie z lasu, parku i podobnych miejsc warto sprawdzić, czy na ciele nie ma kleszcza.
- Trudno powiedzieć konkretnie, po jakim czasie może ugryźć - mówi dr Urszula Posmyk z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Opolu. - Jeżeli on znajdzie sobie miejsce z cienką skórą, trwa to od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Kleszcz szuka na początku miejsca, w którym nie będziemy mu przeszkadzać. Chodzi najczęściej o kolana, łokcie, potylicę, uszy i plecy.
Wiesława Błudzin, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych, zwraca uwagę, że tylko część kleszczy jest zarażona boreliozą. - Ich procent jest bardzo zróżnicowany w poszczególnych regionach Polski. Można jednak mówić o odsetku między 3 a 30 procent. Samo ugryzienie przez takiego kleszcza nie oznacza automatycznego zachorowania. Człowiek ma przecież swoją odporność, więc faktycznie zachoruje mniej niż 1 procent.
Z kolei prof. Leszek Szenborn, specjalista chorób zakaźnych, apeluje, żeby nie popadać w panikę, mówiąc o boreliozie. - Ona naprawdę leczy się sama. Przecież borelioza jest z nami od setek lat, a kiedyś człowiek mieszkał w lesie. Skoro dzisiaj wiemy o tej chorobie, warto przeleczyć się, choć to nie jest warunek konieczny. Wycofują się nawet neuroboreliozy, choć wtedy choruje się dłuższy czas i męczą różne dolegliwości. Leczenie jest wtedy uzasadnione.
Ugryzienie kleszcza jest niewyczuwalne, bo te pajęczaki są wyposażone w swoisty środek znieczulający.
- Trudno powiedzieć konkretnie, po jakim czasie może ugryźć - mówi dr Urszula Posmyk z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Opolu. - Jeżeli on znajdzie sobie miejsce z cienką skórą, trwa to od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Kleszcz szuka na początku miejsca, w którym nie będziemy mu przeszkadzać. Chodzi najczęściej o kolana, łokcie, potylicę, uszy i plecy.
Wiesława Błudzin, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych, zwraca uwagę, że tylko część kleszczy jest zarażona boreliozą. - Ich procent jest bardzo zróżnicowany w poszczególnych regionach Polski. Można jednak mówić o odsetku między 3 a 30 procent. Samo ugryzienie przez takiego kleszcza nie oznacza automatycznego zachorowania. Człowiek ma przecież swoją odporność, więc faktycznie zachoruje mniej niż 1 procent.
Z kolei prof. Leszek Szenborn, specjalista chorób zakaźnych, apeluje, żeby nie popadać w panikę, mówiąc o boreliozie. - Ona naprawdę leczy się sama. Przecież borelioza jest z nami od setek lat, a kiedyś człowiek mieszkał w lesie. Skoro dzisiaj wiemy o tej chorobie, warto przeleczyć się, choć to nie jest warunek konieczny. Wycofują się nawet neuroboreliozy, choć wtedy choruje się dłuższy czas i męczą różne dolegliwości. Leczenie jest wtedy uzasadnione.
Ugryzienie kleszcza jest niewyczuwalne, bo te pajęczaki są wyposażone w swoisty środek znieczulający.