Najpierw susza, potem jemioła i przypłaszczek granatek. Dlatego sosny idą pod topór
- Część prowadzonych w opolskich lasach wycinek drzew to skutek suszy, z którą mieliśmy ostatnio do czynienia - twierdzi Marek Bocianowski, nadleśniczy z Prószkowa. - To są wycinki sanitarne, które nie mają nic wspólnego z nowymi przepisami - dodaje
Ten niski poziom wód gruntowych jest poważnym zagrożeniem dla niektórych gatunków drzew, którym musi wystarczyć woda opadowa.
- Problem ma część drzewostanów i to drzewostanów sosnowych. Wydawałoby się, że to gatunek bardzo odporny, bo on sobie doskonale radzi nawet na nadmorskich wydmach, natomiast jeżeli wzrastał w siedlisku, gdzie poziom wody gruntowej utrzymywał się na wysokości metra, półtora, a dziś utrzymuje się metr niżej, to w wieku 60 czy 80 lat ta sosna już nie jest w stanie nadrobić, wykształcić tych korzeni w głąb - tłumaczy Bocianowski.
Osłabione sosny obumierają albo padają ofiarą szkodników, z których najgroźniejszy jest przypłaszczek granatek.
- Sosna po prostu usycha lub jest na tyle osłabiona, że atakują ja szkodniki wtórne, zresztą dochodzą problemy inne, chociażby takie jak jemioła - mówi nadleśniczy z Prószkowa.
W takiej sytuacji jedynym sposobem ocalenia zdrowego drzewostanu jest szybkie ścięcie zarażonego drzewa i wywiezienie go poza obszar lasu.