Drugi solowy album gitarzysty Genesis, nagrany w 1978 roku już po odejściu z grupy i chociaż zaproszeni muzycy i wokaliści wydają się zapowiadać, że śladów Genesis próżno tu szukać, to słusznie należy pytać, czy powinno się - wszak to płyta solowa i kiedy się jej posłucha bez uprzedzeń, okazuje się, że i Steve Walsh z Kansas tu pasuje i piosenka Randy Crawford urzeka, a Richie Havens to klasa światowa. Nade wszystko jednak jest oryginalna gitara lidera, której brzmienie spaja wszystko i nie da się go pomylić z innym.