Przypomnijmy, kryzys w systemie odbioru odpadów w Opolu pojawił się w związku z drastyczną podwyżką cen jakie zaproponował Remondis. Początkowo umowy nie podpisano, między dwiema stronami trwały rozmowy, a finalnie podpisano porozumienie, które będzie obowiązywało do końca marca br. Porozumienie zakłada, że miasto płaci 410 złotych za tonę odpadów. Władze Opola szukają jednak alternatywnych rozwiązań, by nie być więźniem monopolistycznego rynku, stąd pomysł na zorganizowanie spotkania z sąsiednimi samorządami, aby porozmawiać o problemie.
W spotkaniu uczestniczyło kilkanaście samorządów, wśród nich przedstawiciele Gogolina, Dąbrowy, Komprachcic czy Ozimka. – Zaprosiłem wójtów i burmistrzów ościennych gmin, żebyśmy wymienili się doświadczeniami, powiedzieli jak kształtują się ceny na rynku i jakie mamy rozwiązania. Jesteśmy na tej samej części rynku, bo kilkanaście samorządów jest uzależnionych od tego co się dzieje na RIPOK-u na ul. Podmiejskiej w Opolu – mówił prezydent Wiśniewski.
Nasz gość powiedział jednak, że koszt budowy spalarni to setki milionów złotych. – Żeby to było opłacalne musi też być odpowiedni strumień odpadów idący w tysiące ton śmieci. W samym Opolu wytwarza się około 60 tysięcy ton śmieci. Ale technologia się rozwija. Nie można tego jednak zrobić w kilka miesięcy, ani w dwa lata, ale sytuacja pokazała, że tu nie ma wolnego rynku, rynek jest ułożony pod kilku odbiorców. Monopolizacja doprowadziła do podnoszenia cen świadczonych usług - powiedział prezydent.
Zdaniem naszego gościa systemem powinien zająć się parlament i rząd, bo problem jest ogólnokrajowy.
Prezydenta Opola pytaliśmy także o zakup 5 elektrycznych autobusów, które za około półtora roku będą obsługiwały pasażerów linii nr 25. Miasto niedawno podpisało umowę na unijne dofinansowanie tego zakupu w wysokości 14 mln złotych. Całość to 20 mln.