Violetta Rezler-Wasilewska i Henryk Wierny o obchodach Powstania Warszawskiego
- Niemcy wzięli do niewoli od 17 do 18 tysięcy powstańców warszawskich, mniej więcej jedna trzecia z nich trafiła do Łambinowic, do Stalagu 344. Pierwsza grupa przyjechała 6 albo 7 października, w jej przypadku Niemcy w stalagu nie wiedzieli jeszcze, że powstańcy są traktowani jako jeńcy, zgodnie z konwencją genewską, więc traktowali ich jako partyzantów, czyli po prostu bandytów - mówiła w rozmowie "W cztery oczy" Violetta Rezler-Wasielewska, dyrektor Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu.
CMJW świętuje kolejne rocznice wybuchu Powstania Warszawskiego nie 1 sierpnia, ale właśnie na początku października. Warto dodać, że do Lamsdorf trafiło ponad tysiąc kobiet oraz kilkuset nastolatków, najmłodszy był, nie żyjący już., Jerzy Szulc, pseudonim Tygrys, który w 1945 roku miał raptem 10 lat. Dla powstańców Stalag 344 był obozem przejściowym, jedni wyjechali już po kilku dniach (jak rotmistrz Witold Pilecki), inni po kilku miesiącach (ostatni transport kolejowy 20 stycznia 1945 roku). - Traktowali Lamsdorf jako przystanek, ale szczególny, bo jako obóz, w którym panowały najgorsze warunki - mówił nasz gość. - Kobiety skarżyły się na brud, wszy, fatalne warunki sanitarne. Musiały korzystać z łaźni obsługiwanych przez radzieckich żołnierzy, więc z zupełnym brakiem szacunku dla intymności.
Powstańcy starają się co roku przyjeżdżać do Łambinowic, spotykają się ze sobą i młodzieżą. - Starają się opowiedzieć młodym ludziom o grozie wojny - mówi Rezler-Wasielewska. - Młodzi pytają czasem, czy powstańcy kogoś zabili. Powstańcy nie lubią takich pytań, ale Wanda Traczyk-Stawska odpowiedziała wprost: "Byłam strzelcem wyborowym i to dobrym strzelcem wyborowym. Zabijałam Niemców, ale oni niszczyli moje ukochane miasto i zabijali moich przyjaciół".