Mimo, że kampania wyborcza rusza dopiero w momencie rejestracji komitetów wyborczych, w ostatnim czasie o tzw. prekampanii zrobiło się bardzo głośno. Sytuację krytykuje Państwowa Komisja Wyborcza, choć w tej sytuacji nic nie może zrobić. Tym tematem zajmowali się goście Niedzielnej Loży Radiowej.
Zdaniem Tadeusza Jarmuziewicza z Platformy Obywatelskiej, prawa wyborcze należy zliberalizować. - Kwestie dywagacji czy to już jest kampania, czy nie, zaniechałbym poprzez zmianę prawa - mówił Jarmuziewicz. - Możliwość robienia takich rzeczy, jak w tej chwili robią kandydaci, a dlaczego nie? Niech robią! Natomiast szczególnym rygorom powinna podlegać końcówka kampanii wyborczej, żeby ktoś kogoś nie opluł w ostatni dzień i zostawił z jakimś paskudnym odium.
- Do tej pory politycy, którzy urzędowali, mieli niewiele do powiedzenia i przed kampanią nie występowali, bo nie mieli z czym - mówił senator Grzegorz Peczkis z Prawa i Sprawiedliwości. - Obecnie politycy, którzy rządzą przez te 2,5 roku, już maja coś do powiedzenia, mają bardzo konkretne osiągnięcia i w związku z tym organizują spotkania, na które przychodzą. Plakatów, zachęcających do głosowania na konkretną osobę, jeszcze nie ma, dlatego ja tej kampanii wprost nie widzę.
Piotr Piaseczny z Nowoczesnej, zwrócił uwagę na to, że to artykuł 104 kodeksu wyborczego precyzyjnie wskazuje, kiedy kampania ma się zacząć. - Przepisy trzeba urealnić i zastanowić się nad zniesieniem 24-godzinnej ciszy wyborczej - mówił. - Pierwszym krokiem do normalizacji sprawy w Polsce, jeśli chodzi o wybory powinna być zmiana finansowania partii. Wydaje się, że powinno się bardziej zliberalizować tę część, jak najmniej obciążyć budżet finansowania partii, ale to jest cała sprawa do dyskusji, natomiast musi być precyzyjnie sprecyzowane skąd pochodzą źródła.
- Koniecznym jest doprecyzowanie prawa wyborczego - mówiła Agnieszka Zagola z Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Prekampania to jest kampania, tylko wcześniej. Kampania, która trwa bez jakiejkolwiek kontroli, zarówno systemowej, czyli dostępności do mediów, kontroli czasu emisji, ale i kontroli finansowania.
Zdaniem Rafała Bartka z Mniejszości Niemieckiej, w dobie mediów społecznościowych cisza wyborcza to fikcja. - Myślę, że największy problem to transparentność finansowa, czyli w trakcie ogłoszenia kampanii musimy się jako komitety, które w tej kampanii uczestniczą, rozliczać dosłownie z każdej złotówki. I wszystko to meldować, upubliczniać. My mamy limity, no to co się dzieje z tym wszystkim co jest wydawane, więc jest to rzeczywiście sytuacja, która nie jest fair wobec tych, którzy trzymają się litery prawa.
- Kukiz ’15 swoją kampanię zacznie zgodnie z prawem, czyli w momencie ogłoszenia wyborów - przekonywał Wojciech Jagiełło. - Jak ta prekampania jest prowadzona myślę, że to jest kwestia moralności tego, jak każdy podchodzi z nas do prawa i do poszanowania tego prawa. My jesteśmy za tym, żeby zlikwidować subwencje partyjne, żeby na te prekampanie pieniądze z tych subwencji nie szły. Jeżeli ktoś już chce się promować wcześniej, niech to będzie finansowane z innego źródła, a nie z pieniędzy podatników.
Zdaniem Piotra Pancześnika z Porozumienia w starszych demokracjach, kampanię reguluje dobry obyczaj. - Politycy mają prawo do informowania o swoich pomysłach - mówi. - Jeżeli się już tworzy jakieś prawo, to ono powinno być egzekwowane. Działalność publiczna zawsze wiąże się z komunikacją społeczną, od tego nie ucieknie ani polityk, ani ugrupowanie. On musi gdzieś przekazać swoje treści, ale czy to jest kampania? W jakimś sensie pewnie tak, ale potem ściganie tego? Absurd.