Spalanie pozostałości roślinnych w żaden sposób nie pomaga przyrodzie – powiedział w audycji Radio Opole w powiecie namysłowskim przyrodnik Marek Stajszczyk. W ubiegłym tygodniu policjanci na gorącym uczynku zatrzymali 47-letniego mieszkańca gminy Wilków, który wypalał trawę. Sprawę skierowano do sądu, a mężczyzna musi liczyć się z wysoką grzywną.
Zdaniem przyrodników, taka ingerencja człowieka doprowadza do zagłady wielu istnień żyjących w glebie.
- Giną miliony bezkręgowców. Od pierwotniaków, po takie formy, jak chrząszcze biegacze, czy żyjące w wierzchniej warstwie gleby dżdżownice. Już nie mówię o martwych jeżach, czy młodych zającach. W ogniu giną także takie stworzenia, jak świergotki łąkowe, pliszki, czy popularne kuropatwy - powiedział Radiu Opole przyrodnik i ornitolog Marek Stajszczyk.
Wypalanie traw to ogromny problem nie tylko dla przyrody, ale również dla strażaków. Tygodniowo odnotowuje się dziesiątki takich zdarzeń w województwie. Jak ustalił nasz reporter, w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Brzegu ratownicy od początku lutego wyjeżdżali ponad 130 razy do pożarów suchych traw i wypalanych nieużytków.
Według danych Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej w ubiegłym roku w Polsce powstało blisko 126 tysięcy pożarów, z czego przeszło 38 tysięcy to właśnie pożary traw na łąkach i nieużytkach rolnych. Do największej liczby tego typu pożarów dochodzi w marcu i kwietniu. W ich wyniku w 2017 roku zginęły dwie osoby, a 101 zostało rannych.