Danuta Jazłowiecka mówiła jak z jej perspektywy wyglądały prawybory, ale też opowiedziała o kulisach wyboru osób, które potem Platforma promuje.
- My w PO od wielu lat dyskutujemy i w gronie kobiet dużo lepiej wyglądają przygotowania tzw. sukcesorów, czyli osób, które mogą wejść w życie polityczne i szybko zrobić karierę, jeszcze będąc w młodym wieku i ucząc się od starszych i doświadczonych. W moim środowisku kobiecym to się znacznie lepiej rozwija. Tak samo było w przypadku Małgosi (Małgorzaty Kidawy Błońskiej. Często się spotykałyśmy, dyskutowałyśmy, jeszcze za czasów Tuska zapraszałyśmy go i przekonywałyśmy że w polityce trzeba kobiet – mówiła Jazłowiecka.
Senator PO mówiła też, że nigdy nie była za przywilejami dla kobiet w polityce. - Pewnego dnia spotkałam się z oceną pewnego niefrasobliwego polityka, który powiedział do mnie, że „jestem w tym gremium, ponieważ jestem kobietą”. Zabolało mnie to, akurat w tamtym gremium była najbardziej pracowita. Ja dziękuję mężczyznom, że zawsze ode mnie wymagali, bo dzięki nim się dużo nauczyłam. Zawsze musiałam pokazać, że jestem ciut lepsza, żeby wygrać jakiś konkurs – mówił nasz gość.
- Po wystąpieniach Kidawy-Błońskiej, która podkreślała, że jest kobietą, pojawiały się komentarze, że może one chce tym grać. A to nieprawda, ona pokazywała po prostu, że kobieta też potrafi. Szczególnie polskie kobiety to mądre osoby – mówiła senator jednak podkreśliła, że kobiety wciąż trzeba zachęcać do zajęcia się polityką.
- Jeśli zapytamy mężczyznę, bo gdzieś mamy wolne stanowisko kierownicze, czy miałby do niego człowieka, od razu poda 2-3 nazwiska. Jeśliby zapytać kobietę, to powie o osobie która jest świetna, ale ma dwójkę dzieci, o drugiej osobie powie że studiuje więc nie wiadomo czy sobie poradzi. Automatycznie i naturalnie zastanawiamy się czy ta osoba będzie odpowiedzialna i czy można ją dodatkowo obciążyć – mówiła Jazłowiecka.