Naszego gościa zapytaliśmy o mocno dyskutowany ostatnio proceder importu węgla na masową skalę.
- Najgłośniejszy przypadek transportu węgla z Mozambiku, zablokowanego przez ekologów, wyglądał nieco inaczej. Okazało się, że to nie węgiel energetyczny, ale koksujący, co więcej jechał nie do Polski, tylko do Czech - stwierdził Horbacz. - Ale faktycznie jest duży problem importowanego węgla, w zeszłym roku trafiła do nas rekordowa ilość 19 milionów ton. Mamy w Polsce zapotrzebowanie na węgiel z zewnątrz, ale na poziomie 10 do 12 milionów ton.
Jak wylicza nasz gość, około 4 milionów węgla z importu trafia do indywidualnych odbiorców, co zaspokaja jakieś 40 procent ich potrzeb. Resztę dostarczają polskie kopalnie, które łącznie wydobywają rocznie około 60 milionów ton.
Z Horbaczem rozmawialiśmy także na temat najnowszego raportu firmy KANTAR na temat tak zwanego ubóstwa energetycznego Polaków. Ankieterzy dotarli do 5 tysięcy gospodarstw, z których dobrze ponad tysiąc ogrzewa się węglem. Okazuje się, że jest to dla nich wydatek od 10 do 20 procent budżetu, co - według europejskich norm - oznacza nadmierne obciążenie i właśnie energetyczne ubóstwo. Aż 23 procent ankietowanych skarży się także na tzw. dyskomfort cieplny - wydaja coraz więcej a nadal marzną.
Nasz gość przekonywał także, że błędem jest kojarzenie węgla ze smogiem. Oczywiście zatruwa atmosferę, ale w miastach gorsze są samochody - niedawno było ich 17 milionów i miały średnio 10 lat, teraz jest w ich kraju 37 milionów i mają lat kilkanaście. I to one są gorszymi "kopciuchami" niż stare piece.