Jego zdaniem, jest to prawdopodobnie decyzja związana z faktem, że żołnierze antykomunistycznego podziemia są dziś hołubieni przez polityków prawicy i stali się istotną częścią nowej polityki historycznej. Przeciwnicy prawicy, w jego ocenie, postanowili więc uderzyć w swoich oponentów w sferze historii.
- Czy będzie ciąg dalszy? Obawiam się tak - mówi Karbowiak. - Zwłaszcza, że lewica weszła do Sejmu, wróciła do gry politycznej i będzie się starała narzucać teraz swoją historyczną narrację.
Nasz gość przyznaje, że Żołnierze Wyklęci (podobnie jak żołnierze AK) nie byli nieskazitelni i w krwawych realiach II wojny dopuszczali się czynów, które mogą i muszą budzić moralne wątpliwości (podał też sporo przykładów), ale zaznaczył od razu, że ich patriotyczne zasługi zdecydowanie przeważają i bohaterowie ci zasługują na naszą wdzięczność i pamięć. Dodał także, że Nil-Fieldorf, dowódca Kedywu, w ogóle nie może być traktowany jako przedstawiciel środowiska Wyklętych, bo po zakończeniu wojny nie był związany z antykomunistycznym podziemiem, co oczywiście nie przeszkodziło komunistom zamordować go po sfingowanym procesie.
Naszego gościa pytaliśmy także o głośną książkę Piotra Zychowicza "Wołyń zdradzony". Karbowiak stwierdził, że nie rozumie ataków na tę publikację, bo Zychowicz po prostu opisał to, co działo się na Wołyniu w czasie ludobójczych działań Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, a z faktami nie należy dyskutować, nawet jeżeli są politycznie niepoprawne.