Do loży przyszło także dwoje studentów II roku historii UO: Katarzyna Krupa i Michał Wereszczyński. Oboje twierdzili, że to ich nauczycielka zaraziła ich archeologię.
- Gdy się słucha na zajęciach kogoś, kto z taką pasją opowiada o swoich zainteresowaniach, trudno pozostać obojętnym - mówili studenci.
Wyraźnie wzruszona tymi komplementami Przysiężna-Pizarska dodała, że archeologia daje coś, czego nie zapewni siedzenie w archiwach i przeglądanie historycznych źródeł - daje szansę odkrycia czegoś całkowicie nowego. Tu już nie śledzimy cudzych ustaleń, tu tworzymy własne.
A samo miejsce jest wyjątkowo interesujące: kościół, klasztorek, cmentarzysko (nie tylko dla mnichów), a potem - uwaga - siedziba rozbójników, którzy nie tylko łupili miejscowych, ale wypuszczali się także na Morze Śródziemne, by napadać na żeglarzy. Pewnie dlatego na terenie wykopalisk znaleziono sporo przeróżnych monet z epoki. Choć tu bandyckie pochodzenie nie jest oczywiste, mogły to być przecież ofiary wiernych.
Opolscy naukowcy pracują na Sycylii przez dwa tygodnie w roku. Mogliby pewnie dłużej, ale to kosztuje, poza tym są uzależnieni od zgody miejscowych naukowców, którzy wpuszczają Polaków niejako grzecznościowo.
- Tu kluczowe są znakomite relacje, jakie ma z nimi prof. Sławomir Moździoch, kierownik naszego Zakładu Archeologii - tłumaczy Przysiężna-Pizarska.